14 maja w Izraelu to bardzo ważny dzień - w Jerozolimie, jak i innych miastach państwa, obchodzona jest 70. rocznica utworzenia niepodległego państwa. Tego samego dnia, Stany Zjednoczone, decyzją Donalda Trumpa, oficjalnie przeniosły swoją ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy, w której już pojawili się amerykańscy oficjele.
Eksperci ostrzegali, że taki ruch może wywołać ogromne konsekwencje dla regionu: Palestyńczycy, tak samo jak Żydzi, uważają bowiem Jerozolimę za swoją stolicę. Jeszcze przed otwarciem placówki decyzję krytykowała m.in. Rada Bezpieczeństwa ONZ. Czas pokazał, że obawy były słuszne - w Strefie Gazy doszło do protestów, które są brutalnie tłumione przez izraelską armię. Do godz.16 czasu polskiego media informowały o co najmniej 40 ofiarach i 1700 rannych.
Dlaczego dopiero teraz doszło do otwarcia ambasady? Poprzedni prezydenci USA: Bill Clinton, George W. Bush i Barack Obama unikali wprowadzenia w życie ustawy przyjętej przez amerykański Kongres w 1995 roku. Wtedy kongresmeni zdecydowali, że Stany Zjednoczone przeniosą ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy do 1999 roku.
Wszyscy poprzednicy wzbraniali się przed taką decyzją, argumentując to względami bezpieczeństwa narodowego i obawami o pokój na Bliskim Wschodzie. W zasadzie każdy z prezydentów, co pół roku, korzystając właśnie z takiego uzasadnienia, podpisywał rozporządzenia o odroczeniu wejścia ustawy w życie.
Wyłamał się Donald Trump, który w grudniu 2017 roku ogłosił, że USA uznają Jerozolimę za stolicę państwa żydowskiego i nakazał rozpoczęcie przeniesienia ambasady. Tym samym, 14 maja, Stany Zjednoczone stały się pierwszym krajem z ambasadą w Jerozolimie. Placówki np. Niemiec czy Francji wciąż znajdują się w Tel Awiwie.
Trump tym ruchem nie tylko wywołał sprzeciw sojuszników Stanów Zjednoczonych, którzy obawiali się, że decyzja wywoła eskalację przemocy na Bliskim Wschodzie. Protesty i demonstracje wobec przenosin ambasady zapowiadały różne organizacje, a lider Hamasu wzywał do "nowej intifady", czyli powstania Palestyńczyków przeciwko Izraelowi.
Sama data przeniesienia ambasady jest również problematyczna. Dokładnie 70 lat temu 14 maja 1948 roku dokonano proklamowania niepodległości Izraela na części terytorium brytyjskiego Mandatu Palestyny (istniał od 1922 roku).
Zaledwie dzień po tym wydarzeniu wybuchła I wojna izraelsko-arabska, trwająca do 1949 roku. Izrael, który wówczas zwyciężył w walkach m.in. z Egiptem, Arabią Saudyjską czy Palestyną, ustalił nową granicę (wojskową), która obejmowała ponad 3/4 terytorium Palestyny.
Wraz z zakończeniem wojny upadła wizja, która zakładała podzielenie Palestyny na dwa państwa: izraelskie i arabskie. Izraelowi w 1949 roku nie udało się jednak zająć Wschodniej Jerozolimy, terenu Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Wschodnia Jerozolima została natomiast zdobyta przez Izrael w 1967 roku, po wojnie sześciodniowej.
Oficjalnie, od 1980 roku, Kneset, izraelski parlament, uznał, że zjednoczona Jerozolima (Zachodnia i Wschodnia) jest oficjalną stolicą Izraela, co od lat powoduje napięcia izraelsko-palestyńskie. Ten akt jest nieuznawany przez znaczącą część społeczności międzynarodowej (stąd też ambasady np. Niemiec czy Francji znajdują się w Tel Awiwie).
ZOBACZ TEŻ: Strefa Gazy. Tysiące protestujących, setki rannych, liczba ofiar wciąż rośnie