Alfie Evans krótko po urodzeniu zapadł na chorobę neurologiczną, której lekarze nie byli w stanie zdiagnozować. Wykonany w zeszłym roku skan mózgu chłopca wykazał ubytki na poziomie 70 proc. Choroba postępowała, do tego chłopiec cierpiał na padaczkę i znajdował się w głębokiej śpiączce.
W lutym szpital Alder Hey w Liverpoolu, gdzie znajdował się Alfie Evans, uznał dalsze podtrzymywanie życia chłopca za "daremne i nieludzkie". Rodzice Alfiego, Kate i Tom Evans, nie zgodzili się z tym stanowiskiem. Chcieli kontynuować leczenie dziecka w szpitalu Bambino Gesu w Rzymie. Sprawa trafiła do sądu, który orzekł o odłączeniu dziecka od aparatury. Rodzice Alfiego skierowali do sądu apelację, ale sędzia podtrzymał wyrok. Europejski Trybunał Praw Człowieka również nie dopatrzył się w tym wyroku łamania praw człowieka. Tom Evans poprosił o pomoc papieża, a jego syn otrzymał nawet włoskie obywatelstwo. Jednak brytyjski sąd zakazał, aby maluch został zabrany przez rodziców za granicę.
Rodzice Alfiego Evansa zadecydowali, że pogrzeb będzie miał charakter prywatny. Zaproszenia zostały wysłane jedynie do rodziny i bliskich przyjaciół. Zezwolono jednak na to, by chętni mogli uczestniczyć w procesji pogrzebowej.
14 maja, o godz. 11 kondukt przejdzie przez skrzyżowanie Spellow Lane w Liverpoolu. Jak informuje „Daily Mirror” policja hrabstwa Merseyside poinformowała o zamiarze wysłania na miejsce kilku policjantów, aby wesprzeć uczestników pogrzebu. Można spodziewać się, że kondukt żałobny uformują tysiące osób.