Meksykańskie media rozpisywały się na temat poszukiwań 43-letniego niemieckiego kolarza Franza Hagenbuscha, które nagłośnił na Facebooku jego brat Rainer. Ostatni raz widziano go w San Cristobal (w stanie Chiapas w Meksyku) na początku kwietnia i od tamtego czasu służby nie są w stanie nawiązać z nim kontaktu.
Podczas poszukiwań Niemca, meksykańskie służby otrzymały anonimowe zgłoszenie o zwłokach w jarze niedaleko miejscowości Ocosingo, blisko autostrady Ocosingo - San Cristobal (także w stanie Chiapas). Początkowo podejrzewano, że mogą należeć do Hagenbuscha, jednak śledztwo wykazało, że to ciało polskiego podróżnika Krzysztof Chmielewskiego.
Ciało było na skraju wąwozu, głębokiego na 70 metrów. To dziwne, ponieważ było zaraz obok jego roweru i nie wyglądało na to, by przed śmiercią upadł - cały osprzęt był na swoim miejscu. Wiemy, że miał złamaną czaszkę, a jego ciało rozkładało się od kilku dni
- relacjonowały lokalne media. Na razie nie podano więcej szczegółów sprawy.
Chmielewski znalazł się w Meksyku w ramach swojej podróży z Kanady do Argentyny. Obieżyświat na bieżąco relacjonował na Facebooku swoje wyprawy i ostatnie zdjęcia zamieścił 19 kwietnia tego roku, ze swojej wizyty w stolicy stanu Chiapas Tuxtla Gutierrez i planował wyprawę do San Cristobal. Później kontakt z 37-letnim Polakiem się urwał.
Po tej tragicznej informacji na Facebooku pojawiła się strona poświęcona Chmielewskiemu, na której bliscy poinformowali o zbiórce, jaką chcą zorganizować, by zabrać ciało podróżnika z Meksyku do Polski.
Dotarł daleko, prawie na kraniec świata do Meksyku i tam zakończył swoją ziemską wędrówkę. Krzysztof był dumny z tego, że jest Polakiem. Biało-czerwona flaga zawsze towarzyszyła mu w drodze
- czytamy na stronie.