Szesnastolatek zginął po tym, jak został porwany niedaleko domu w obozie Beduinów przez silny nurt wody w południowej części izraelskiej pustyni Negew - podaje Haaretz.com. Chłopaka znaleziono 3 kilometry dalej, był w stanie krytycznym. Zmarł w drodze do szpitala. Przez powódź porwana została również 17-letnia Palestynka, która pasła owce na Zachodnim Brzegu.
Przez Izrael w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin przetoczyły się silne wichury i obfite opady deszczu z gradem. Na porcie lotniczym Tel Awiw-Sede Dow odwoływano loty, zamknięto również drogę ekspresową 90 biegnącą wzdłuż Morza Martwego. Na drogi spadały powalone drzewa, w jednym z centrum handlowych w Riszon le-Cijjon zawalił się dach.
Jak podaje Haaretz.com, w samym Tel Avivie tylko w ciągu godziny spadło 25 milimetrów deszczu. To o jedną czwartą więcej niż średnie opady deszczu dla całego miesiąca.
Synoptycy spodziewają się, że opady powinny ustąpić do piątkowego wieczoru.