Biznesmen Walerij Pszeniczny, trafił do aresztu śledczego w styczniu 2018 roku, oskarżano go o zdefraudowanie pieniędzy z państwowego programu obronnego dotyczącego budowy okrętów podwodnych typu Warszawianka. Jego firma z branży "Nowit PRO" miała stworzyć trójwymiarowy model łodzi, ale w 2016 roku Pszeniczny zaczął podejrzewać, że jego partner Andriej Petrow wyprowadzał z firmy miliony.
Petrow podczas zeznań oskarżył Pszenicznego i jednego z pracowników Admirałtiejskijej Wierfi (Stoczni Admiralicji) Gleba Emelczenkowa o zawyżenie kosztów kontraktu. Obydwaj mieli zyskać na przekręcie około 100 milionów rubli.
Wtedy śledczy zajęli się Pszenicznym, który zaledwie trzy tygodnie po aresztowaniu został znaleziony martwy w celi. Oficjalnie przekazano, że biznesmen miał się powiesić, ale rosyjska "Nowaja Gazeta" upubliczniła nowe informacje, z których wynika coś zupełnie innego.
Gazeta opisuje, że Pszeniczny przed śmiercią był torturowany ze szczególnym okrucieństwem, a nowy obraz wydarzeń w celi jest makabryczny. Biznesmen miał być zgwałcony, rażony prądem, a na jego ciele znajdowało się wiele ran ciętych i kłutych. Oprócz tego Pszeniczny miał złamany kręgosłup. Jak wskazali biegli, biznesmen miał być uduszony sznurkiem pochodzącym z kaptura bluzy.
Śledczy pobrali nawet próbki spermy wszystkich pracowników aresztu, ale żadna nie pasowała do materiału biologicznego, jaki znaleziono. To z kolei wskazuje na to, że w celi Pszenicznego pojawił się ktoś z zewnątrz.
To kłóci się z oficjalną wersją pracowników aresztu, którzy utrzymywali, że Pszeniczny się powiesił. Co więcej, przed śmiercią biznesmen trzy razy pisał do żony w listach, by ta "nikomu nic nie płaciła".
Jak sugeruje "Nowaja Gazeta" może to oznaczać, że od Pszenicznego ktoś próbował wymusić pieniądze albo chciał wpłynąć na zeznania. Nie wiadomo jednak, kogo mógłby obciążyć biznesmen, który od początku utrzymywał, że kontrakt na okręty nie był w żaden sposób zmanipulowany.