Budapeszt zalali protestujący. Tysiące Węgrów wyszło na ulice. "Dlaczego na to pozwoliliśmy?"

Nawet do 100 tys. osób mogło wyjść na ulice Budapesztu w ramach protestu przeciwko systemowi wyborczemu, który dał zwycięstwo Fideszowi. Wyrażali też swoje niezadowolenie wobec polityki Viktora Orbana i jego antyimigracyjnej retoryki z czasu kampanii.

Agencja Reutera opisuje, że protestujący w Budapeszcie zwoływali się przez Facebooka, a organizatorzy wzywali Węgrów do wyrażenia swojej aprobaty do ponownego zliczania głosów z ostatnich wyborów parlamentarnych, wsparcia wolnych mediów, a przede wszystkim wyrażenia sprzeciwu dla Viktora Orbana, Fideszu i ostatniej antyimigranckiej kampanii, jaka przetoczyła się przez kraj.

Protestujący zbierali się przed Węgierską Operą Państwową, a później skierowali się pod budynek parlamentu. W tłumie można było zauważyć nie tylko węgierskie flagi, ale też unijne, pojawiały się plakaty i transparenty m.in "To my jesteśmy większością" czy "Dlaczego na to pozwoliliśmy". Na nagraniach i zdjęciach z protestów widać, że Węgrzy wręcz zalali ulice Budapesztu, by wyrazić swój sprzeciw.

Korespondent BBC Nick Thorpe poinformował, że na protestach w samym Budapeszcie mogło być około 100 tys. ludzi. To, co jest zauważalne na zdjęciach, to przewaga młodych Węgrów w gronie demonstrantów. Jak zauważa agencja Reutera, ostatni wiec Orbana w Szekesfehervarze zdominowany był raczej przed ludzi w średnim wieku i starszych.

Demonstracja zakończyła się pod budynkiem parlamentu, gdzie tłum odśpiewał hymn Węgier i Unii Europejskiej. Organizatorzy protestów zapowiedzieli, że w kolejną sobotę także wyprowadzą ludzi na ulice. Na koniec padły też postulaty rozpisania nowych wyborów.

Kontrowersje po wyborach na Węgrzech

Partia Viktora Orbana Fidesz zdobyła w wyborach w ostatnią niedzielę prawie 50 proc. głosów przy prawie 70-procentowej frekwencji, co pozwoliło jej wprowadzić 133 parlamentarzystów (na 199), co dało jej po raz kolejny konstytucyjną większość.

Zaraz po wyborach zmarginalizowana opozycja domagała się ponownego przeliczenia głosów, ponieważ pojawiały się komisje wyborcze, gdzie nieważne głosy wynosiły od 10 do nawet 30 proc. Opozycja twierdzi też, że system wyborczy Węgier (oddaje się tam dwa głosy, a parlamentarzyści są wybierani z JOW-ów i z krajowych list partyjnych) nie oddaje "prawdziwej woli narodu".

Zarzuty wobec węgierskich wyborów pojawiły się także ze strony OBWE, organizacja wykazywała, że podczas kampanii partie nie miały równych szans. Jednym z przykładów była kampania antyimigracyjna, którą prowadził i finansował rząd, a pokrywała się ona z przekazem Fideszu.

O antyimigranckiej retoryce Orbana pisaliśmy na Gazeta.pl przed wyborami, gdy premier Węgier mówił, że nie zgodzi się na "mieszanie koloru, tradycji, z innymi".

Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl.

Wybory po rosyjsku. Władimir Putin po raz kolejny został prezydentem Rosji

Więcej o: