Jak opisuje "Rzeczpospolita" w 2006 r. pani Elżbieta ożeniła się z mężczyzną, którego poznała podczas pracy we Włoszech. Ślub wzięli w kościele na toruńskich Bielawach. W 2010 r. jednak Włoch zmarł. Wyszło wtedy na jaw zaniechanie ze strony parafii.
Okazało się, że Tadeusz P., ówczesny proboszcz parafii, nie złożył do Urzędu Stanu Cywilnego wymaganego zaświadczenia o związku małżeńskim. Przez to pani Elżbieta nie mogła odziedziczyć majątku zmarłego oraz otrzymać jego renty. Kobieta oskarżyła parafię, która według niej odpowiadała za ten stan rzeczy.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Toruniu. Pani Elżbieta domagała się 400 tys. zł. Parafia chciała oddalenia powództwa. Duchowny bronił się tym, że kobieta nie przedstawiła dokumentu, który miał stwierdzić brak przeciwwskazań do wzięcia małżeństwa. Zdaniem parafii oznaczało to, że pani Elżbieta oczekiwała jedynie skutków wyznaniowych a nie cywilnoprawnych - opisuje toruńska "Wyborcza". Proboszcz zapewniał też, że przesłał do Urzędu Stanu Cywilnego wszelkie niezbędne dokumenty.
Sąd uznał, że doszło do uchybień ze strony parafii; stwierdził "niedbalstwo polegające na niedołożeniu przez duchownego należytej staranności co do obowiązków przy zawieraniu małżeństwa”. To proboszcz powinien poinformować kobietę o tym, że powinna dostarczyć dokumenty do urzędu, tymczasem kobieta nie została poinstruowana, co do odpowiednich procedur.
Ostatecznie sąd nakazał parafii wypłatę 115 tys. zł.