Kolejny dzień z rzędu Donald Trump budzi się i pisze na Twitterze o zapowiadanym ataku na Syrię. "Rosja obiecuje, że zestrzeli wszystkie rakiety wystrzelone w Syrii. Bądź gotowa Rosjo, bo (rakiety - red.) będą nadchodziły, ładne, nowe i "inteligentne!"" - napisał w środę rano.
Szybko po tym na Twitterze pojawiły się kpiny. Przypominano, że prezydent kilka lat temu krytykował swojego poprzednika za "zdradzanie planów" operacji wojskowych. Trump pisał wtedy, że jako prezydent nie zdecydowałby się na atak w Syrii, a jeśli już - to zrobiłby to z zaskoczenia.
Tymczasem już od weekendu Trump zapowiada odpowiedź militarną na atak chemiczny w Dumie, o który oskarża się rząd Baszara Al-Asada. Najpierw atak miał zostać przeprowadzony w ciągu "48 godzin", w środę pisał o "nadlatujących rakietach". W czwartek zaś twierdził, że... "nigdy nie mówił o tym, kiedy dojdzie do ataku w Syrii".
To może stać się bardzo szybko lub wcale nie tak szybko. Tak czy siak, Stany Zjednoczone pod moimi rządami zrobiły świetną robotę pozbywając się ISIS z regionu. Gdzie jest 'dziękujemy wam, Ameryko' - napisał.
Choć coraz trudniej przewidzieć, kiedy miałoby dojść do operacji, to zarówno retoryka Trumpa, jak inne przesłanki sugerują, że atak nastąpi. Media z regionu opisują ruchy rosyjskiej marynarki wojennej w Syrii, oraz rzekome usuwanie sprzętu z niektórych baz i lotnisk syryjskich. Zaobserwowano też wzmożoną aktywność samolotów USA i sojuszników. Trwają rozmowy Trumpa z przywódcami Turcji, Francji i Wielkiej Brytanii.
Z drugiej strony mówi się też o tym, że premier Izraela Binjamin Netanjahu pośredniczy w rozmowach między Moskwą a Waszyngtonem. Może chodzić o deeskalację napięcia, ale też o koordynację amerykańskiego nalotu tak, by nie zginęli rosyjscy żołnierze. Rosja już wcześniej groziła "poważnymi konsekwencjami" w razie ataku.
Głos w sprawie zabrał też prezydent Francji Emmanuel Macron, który konsultuje z USA możliwość wspólnej operacji.
Marcon stwierdził, że "posiada dowody, iż to rząd Syrii odpowiada za użycie broni chemicznej" w Dumie. Dodał, że odpowiedź militarna nastąpi "w wybranym przez nas czasie" - podaje agencja AFP.
Tymczasem zmienia się też sytuacja w samej Syrii. Po ataku chemicznym, do którego rząd Baszara Al-Asada się nie przyznaje, poddała się grupa kontrolująca miasto Duma we Wschodniej Ghucie. To tam miało dojść do ataku trującym gazem, który zabił co najmniej 70 osób. Tuż po tym islamistyczne ugrupowania Dżaisz al-Islam zgodziło się na warunki kapitulacji. Wg AFP opozycja stwierdziła, że to właśnie atak chemiczny zdecydował o poddaniu się.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) informuje, że dziś bojownicy Dżaisz al-Islam złożyli ciężką broń na ręce rosyjskiej policji wojskowej. Ich przywódca, Issam Buwaydani opuścił Wschodnią Ghutę i udał się na północ Syrii, na teren kontrolowany przez rebeliantów. Rosyjska armia, oskarżana o współudział w ataku chemicznym w Dumie, podaje, że syryjskie siły rządowe całkowicie przejęły kontrolę nad Dumą. Wschodnia Guta była ostatnim dużym, miejskim bastionem syryjskiej zbrojnej opozycji w rejonie stolicy.
SOHR informuje, że w Dumie są siły Baszara al-Assada, samochody rosyjskiej armii i rosyjscy dziennikarze. Według relacji Obserwatorium, mają oni syryjskie flagi państwowe, wznoszą okrzyki, wspierające reżim Baszara al-Assada i "prowokują siły opozycji", obecne w mieście.
Wschodnia Ghuta była pod kontrolą zbrojnej opozycji od około pięciu lat. W tym czasie dochodziło tam do walk, nalotów i przypadków użycia broni chemicznej. W ostatnim roku dramatycznie pogorszyła się sytuacja na miejscu, dochodziło nawet do przypadków śmierci głodowej. W lutym tego siły rządowe zaczęły ostre bombardowania, a później - wbrew rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - operację lądową. W ciągu ok. siedmiu tygodni przejęto większość terytorium Wschodniej Ghuty, podzielono enklawę na mniejsze obszary i zmuszono je do kapitulacji. Bojownicy i ich rodziny, a także chętni do tego cywile mogą wyjechać na inne tereny pod kontrolą opozycji. Część obserwatorów nazywa ewakuację "czystką".
Według Światowej Organizacji Zdrowia, w sobotnim ataku na szpital w Dumie mogło zginąć około 70 osób, z czego co najmniej 43 ofiary można powiązać z efektem działania silnie toksycznych chemikaliów. Według WHO, około 500 rannych jest w tej chwili leczonych w związku z objawami kontaktu z takimi chemikaliami. Światowa Organizacja Zdrowia apeluje o dostęp do syryjskiego miasta Duma.
Według Zachodu, Moskwa, wspierająca Baszara al-Assada, jest współodpowiedzialna za atak. Prezydent Donald Trump ostrzegł wczoraj, że Rosja powinna się przygotować na wystrzelenie przez USA pocisków w kierunku Syrii. To będzie odpowiedzią na użycie przez wojska Baszara al-Asada broni chemicznej.
Dwa dni temu Rosja zawetowała projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie ataku chemicznego w Dumie. Poddany pod głosowanie projekt nakazywał nieskrępowany dostęp pracowników humanitarnych do Dumy oraz przeprowadzenie niezależnego dochodzenia umożliwiającego wskazanie winnych ataku. Z powodu weta Rosji rezolucji nie przyjęto. Odrzucono też projekt rosyjskiej rezolucji.