Przedstawiciele administracji Trumpa dyskutowali z urzędnikami Francji i Wielkiej Brytanii o możliwej wspólnej reakcji militarnej na rzekome użycie broni chemicznej w Syrii. Kraje te oskarżają reżim Baszara Al-Asada o atak w mieście Duma na przedmieściach Damaszku. Wg lokalnych źródeł 50 osób, w tym dzieci, zginęło tam od trującego gazu. Około 500 osób wymagało udzielenia pomocy medycznej.
Wcześniej doniesienia medialne sugerowały, że do ataku może dojść w ciągu 24-48 godzin od narady Trumpa z doradcami wojskowymi - która odbyła się w niedzielę. Ten termin minął. Nie oznacza to jednak, że Stany Zjednoczone nie użyją siły. Agencja AP podaje, powołując się na źródła rządowe, że Waszyngton rozważa wspólne uderzenie wraz z sojusznikami nawet "przed końcem tego tygodnia".
Wiele sygnałów wskazuje na przygotowywanie operacji. Donald Trump odwołał udział w szczycie międzynarodowym w Ameryce Południowej, by pozostać w Waszyngtonie. Na miejscu jest też sekretarz obrony gen. James Mattis.
Z kolei europejska agencja kontrolująca ruch lotniczy Eurocontrol ostrzegła linie, by zachowały ostrożność realizując kursy nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego. Ostrzeżenie jest to związane z ryzykiem ostrzału rakietowego w Syrii i obowiązuje w ciągu najbliższych 3 dni.
Eurocontrol podał na swojej stronie internetowej, że w tym okresie "mogą zostać użyte rakiety ziemia-powietrze i pociski manewrujące". Agencja podkreśliła, że ostrzał może "skutkować zakłóceniem pracy urządzeń radionawigacyjnych". Nie określono źródła możliwego zagrożenia.
W mediach społecznościowych pojawiły się informacje o wzmożonej aktywności samolotów państw NATO. Dodatkowo sytuację komplikuje napięcie między Iranem a Izraelem po nalocie na bazę wojskową w Syrii, gdzie stacjonując irańscy żołnierze. Izrael - choć nie przyznaje się do nalotu - postawił armię w stan gotowości w związku groźbami odpowiedzi ze strony Teheranu.
Dlaczego do ataku USA nie doszło w pierwszym sugerowanym terminie? Anonimowy urzędnik Białego Domu sugeruje w rozmowie z AP, że sprawę komplikuje głębokie zaangażowanie Iranu i Rosji w Syrii. Rosja grozi USA konsekwencjami ewentualnego ataku i "natychmiastową" reakcją. Wczoraj media donosiły też o tym, że rosyjskie wojsko blokuje sygnał amerykańskich dronów, co utrudnia przeprowadzenie operacji.
W nocy z wtorku na środę czasu polskiego Rada Bezpieczeństwa ONZ nie przyjęła rezolucji w sprawie ataku chemicznego w Dumie w Syrii. Zgłoszony przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Francję, Polskę i 5 innych krajów projekt został zawetowany przez Rosję. Głosowanie poprzedził spór pomiędzy ambasadorami USA i Rosji.
Poddany pod głosowanie projekt nakazywał nieskrępowany dostęp pracowników humanitarnych do Dumy oraz przeprowadzenie niezależnego dochodzenia umożliwiającego wskazanie winnych ataku. - Ta rezolucja to minimum jakie może zrobić Rada w odpowiedzi na atak. Stany Zjednoczone zrobiły wszystko co możliwe by zbudować jedność w sprawie jej tekstu - mówiła ambasador USA Nikki Haley.
Przekonywała, że w projekcie znalazły się wszystkie sensowne propozycje zgłaszane przez Moskwę. Ambasador Rosji Wasilij Niebenzja uznał twierdzenia Haley za nieprawdziwe. Jak przekonywał, USA wiedziały, że zapisy rezolucji są nie do przyjęcia dla Rosji i że proponowany przez amerykanów mechanizm śledztwa dawałby "możliwość manipulacji" przeciwnikom władz w Damaszku. Niebenzja ocenił, że działania USA "mają na celu stworzenie pretekstu do ataku na Syrię".
W głosowaniu 12 krajów opowiedziało się za, Chiny wstrzymały się od głosu, a dysponująca prawem weta Rosja była przeciw. Tym samym rezolucja nie została przyjęta. - Rosja postanowiła chronić potwora - skomentowała wynik głosowania ambasador Nikki Haley. Reprezentujący Polskę zastępca ambasadora przy ONZ Paweł Radomski wyraził ubolewanie, że „dla niektórych krajów polityczne kalkulacje i sojusze są ważniejsze niż konieczność zakończenia tragedii cywilów w Syrii.
Rosja przedstawiła także własny projekt rezolucji ws. "niezależnego śledztwa" dotyczącego użycia broni chemicznej w Dumie. Nie uzyskał on jednak poparcia większości Rady. Przeciwnicy mówili, że rezolucja Rosji nie wprowadza nic nowego - wzywa jedynie umożliwienia pracy śledczym z Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej - tymczasem organizacja i tak zapowiedziała już zbadanie miejsca ataku w Dumie.