Według wstępnych wyników wyborów na Węgrzech partia premiera Viktora Orbana wygrała z dużą przewagą. Na razie podawane są cząstkowe wyniki, zatem ostateczny rezultat może się jeszcze zmienić.
Po podliczeniu blisko 70 procent głosów oddanych na listy krajowe w wyborach parlamentarnych na Węgrzech, zdecydowanie wygrywa rządząca partia Fidesz-KDNP, która otrzymała 49,51 proc. głosów. Na kolejnych miejscach znajdują się:
Według serwisu Europe Elects wstępne wyniki dają partii Orbana 134 mandaty, czyli o trzy więcej niż dotychczas. Jobbik miałby uzyskać 26 mandatów, MSZP-Dialog 20 mandatów (o 9 mniej), DK 9 mandatów, a LMP 7 mandatów.
Zwolennicy Fideszu świętowali ogłoszenie wyników na ulicach.
Adam Eberhardt, Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, jeszcze przed podaniem wyników komentował: "Wygląda, że trzecia kadencja dla Fideszu dzięki zwycięstwu poza Budapesztem, który pozostaje bastionem opozycji".
TAK WYGLĄDAŁO GŁOSOWANIE W BUDAPESZCIE. DŁUGIE KOLEJKI i PĄCZKI >>>
W poniedziałek obserwatorzy wyborów z OBWE mają zwołać konferencję prasową, podczas której powiedzą o doniesieniach ws. nieprawidłowości ze strony Fideszu.
Wybory upłynęły pod znakiem prawdopodobnie rekordowej frekwencji, o wiele wyższej niż w poprzednim głosowaniu, 4 lata temu. Według ostatnich danych o frekwencji, od 6 rano do godziny 18.30 zagłosowało ponad 68 procent wyborców. Z danych na godz. 18:30 wynikało, że w Budapeszcie zagłosowało 72,7 proc. uprawnionych - czyli blisko milion ludzi.
Przed niektórymi lokalami wyborczymi w stolicy ustawiły się długie kolejki. Według portalu Index, niektórzy czekali nawet 3 godziny, aby oddać głos. Narodowe Biuro Wyborcze zapewniło, że ci, którzy o godzinie 19 stoją jeszcze w kolejce nawet poza lokalem wyborczym będą mogli oddać swój głos. Przez to część miejsc do głosowania musiała być otwarta dłużej.
Węgierskie prawo zabrania podawania cząstkowych lub sondażowych wyników przed zamknięciem lokali wyborczych, zatem opóźniło się też podanie wyników.
Jak podaje TVN24, pierwsze podziękowania za wyborczy sukces Orban skierował do Jarosława Kaczyńskiego. - Chciałbym podziękować naszym polskim przyjaciołom, prezesowi Kaczyńskiemu i premierowi Morawieckiemu, że przyjechali i nas poparli - powiedział.
Po ogłoszeniu wyników rezygnację ze swojego stanowiska zapowiedział Gabor Vona, dotychczasowy przewodniczący Jobbiku. Podkreślił, że liczby potwierdzają, że Jobbik jest najsilniejszą partią opozycyjną. Zwrócił uwagę, że głosowało na nią ponad sto tysięcy osób więcej niż w poprzednich wyborach w 2014 roku. Ustępuje też kierownictwo Węgierskiej Partii Socjalistycznej. Przewodniczący partii Gyula Molnar oświadczył, że przyjmują do wiadomości wolę wyborców i uważają, że są odpowiedzialni za powstałą sytuację.
Kandydat na premiera Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog Gergely Karacsony powiedział, że obecny rząd będzie można zmienić tylko dzięki tzw. opozycji demokratycznej, czyli lewicy, którą na Węgrzech należy odbudować od podstaw.
Już po godz. 19 przedstawiciele partii rządzącej dziękowali wyborcom za to, ze tak licznie stawili się do głosowania. Przed wyborami mówiło się, że wysoka frekwencja może oznaczać, że rządzący Fidesz otrzyma w parlamencie tylko niewielką przewagę nad swoimi oponentami. Kierujący partią premier Viktor Orban liczył na większość konstytucyjną. Ponieważ na Węgrzech nie ma ciszy wyborczej, opozycja nawet dziś apelowała o udział w głosowaniu.
Media przypominały także przegraną Fideszu w wyborach mera pod koniec lutego w miejscowości Hódmezovásárhely, uznawaną za twierdzę partii Viktora Orbana. Stało się to możliwe, między innymi, dzięki mobilizacji opozycji.
W rozmowie na antenie Polskiego Radia 24 dr Dominik Héjj, politolog i dziennikarz zajmujący się Węgrami, mówił o bardzo wysokiej frekwencji.
Rzecz jest absolutnie niebywała. Sam jestem w dzielnicy akademików, gdzie na oddanie głosu czeka wciąż 11 tys. osób. Stoją na trzech ulicach. Teoretycznie głosowanie jest do 21, ale trudno przewidzieć, co się wydarzy - mówił po godz. 20.
Zwracał uwagę, że zezwolenie na głosowanie osób w kolejce poza lokalem stwarza zagrożenie łamania prawa wyborczego. - Z tego, co obserwuję, to można w tę kolejkę wejść. Na końcu stoi ktoś z komisji, ale nikt nie jest w stanie pilnować kolejki na długości 500 metrów - relacjonował.
- Prawdopodobnie zostanie pobity rekord frekwencji. Jest wysoka mobilizacja po jednej i po drugiej stronie - mówił. Potwierdził że niska frekwencja byłaby raczej dobra dla rządzącego Fideszu, zaś wysoka - lepsza dla innych partii. Jednak przekroczenie 75 proc. może oznaczać, że najmniejszym partiom będzie trudniej przekroczyć próg wyborczy.
Praktycznie nie ma szans, by opozycja pokonała Fidesz. Ale jeden głos w parlamencie może decydować o tym, czy partia Orbana będzie w stanie kontynuować głębokie reformy. Opozycji chodzi o to, aby Fidesz nie zdobył 2/3 głosów a parlamencie, a najlepiej, aby miała na tyle mało głosów, by przymusić Fidesz do szukania koalicjanta
- mówił politolog. - Dopiero gdy spłyną wszystkie wyniki, w tym korespondencyjne, będziemy mogli wyciągnąć ostateczne wnioski - zaznaczył.