Madeleine Albright, była sekretarz stanu USA (i pierwsza kobieta na tym stanowisku) na antenie radia NPR rozmawiała m.in. o swojej nowej książce. "Faszyzm: ostrzeżenie" opowiada o dojściu do władzy Hitlera i Mussoliniego, ale tez ostrzega przed współczesnym autorytaryzmem m.in. w Europie Wschodniej.
Albright sama pochodzi z Czechosłowacji. Szefowa amerykańskiej dyplomacji popierała przyłączenie się Polski do NATO. To na jej ręce Bronisław Geremek przekazał akt przystąpienia Polski do sojuszu.
- Jedną z rzeczy, które chcę powiedzieć w książce jest to, że coś takiego (jak w nazistowskich Niemczech - red.) może wydarzyć się w krajach z demokratycznym systemem - mówiła polityk. - Faszyzm może nadejść małymi krokami, niezauważony - podkreślała.
Albright mówiła, że faszyści i komuniści na drodze do władzy nie spotkali się z dostatecznym oporem wewnątrz kraju, ale też z zagranicy.
- Czy mogłaby pani przywołać kraje, które obecnie skręcają w stronę autorytaryzmu? - poprosiła w pewnym momencie dziennikarka.
- Co jest w tym wszystkim tak godne pożałowania - to dzieje się dziś w Europie. Koronnym przykładem są Węgry pod rządami Viktora Orbana. Mówi on dziś o "nieliberalnej demokracji". Tak naprawdę to sposób, by pozbyć się każdego, kto w jego opinii nie jest prawdziwym Węgrem - powiedziała Albright.
Jako kolejny przykład wymieniła Turcję, a następnie Polskę. - Tam na swój sposób kopiują to, co robią Węgry - stwierdziła. - A to przecież nasi przyjaciele i sojusznicy! - dodała. Była sekretarz stanu mówiła też o prawicowych populistach w Niemczech i Włoszech, o Rosji Putina i Filipinach Duterte.
Polska pojawiła się jeszcze raz w rozmowie - gdy była sekretarz stanu mówiła o pogorszeniu statusu Ameryki na świecie i o tym, co słyszy na temat USA za granicą.
- USA były latarnią nadziei (dla innych demokracji -red.), a teraz ludzie widzą nas dokładnie odwrotnie. Trump wspiera i chwali ludzi takich jak Orban czy Kaczyński w Polsce. Jedzie np. do Polski i staje obok przywódcy cały szczęśliwy, że zdegradowano tam rolę sądownictwa czy prasy. USA zachowuje się wprost przeciwnie do tego, czego się od nas oczekiwało - stwierdziła. - Fotel "lidera wolnego świata" jest dziś pusty - dodała.
Zasłużona dyplomatka starała się znaleźć wspólny mianownik między autorytarnymi zmianami w bardzo różnych krajach i regionach świata. Mówiła m.in. o złości na brak zmian w status quo, utracie pracy, ale też problemie podawania dalej informacji bez ich weryfikowania. - Ludzie komunikują się za pomocą technologii z XXI wieku, a rządy odpowiadają na to sposobami z XIX wieku - oceniła.
Albright ostro skrytykowała też Donalda Trumpa. - To najbardziej antydemokratyczny prezydent w historii naszego kraju - stwierdziła. Zarzucała mu atakowanie i pogardę dla wolnej prasy, niezależnego sądownictwa i systemu wyborczego.