Wczoraj przedstawiciele europejskich rządów w skoordynowany sposób ogłaszali decyzje w geście solidarności z Wielką Brytanią. 16 unijnych krajów w tym Polska, a także USA, Ukraina, Kanada i Australia zdecydowało się wyrzucić rosyjskich dyplomatów. To reakcja próbę zabójstwa podwójnego szpiega Siergieja Skripala w Salisbury. Dziś o dalszych krokach mają zdecydować Belgia i Irlandia.
Wczoraj strona rosyjska była oszczędna w komentarzach. Dziś wypowiedział się szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. - Moskwa nie będzie tolerować chamstwa krajów Zachodu i zdecydowanie odpowie na wydalenie dyplomatów - powiedział minister cytowany przez rosyjską agencję TASS. - Bądźcie pewni, że odpowiemy - dodał.
Kiedy jeden lub dwóch dyplomatów zostanie poproszonych o opuszczenie tego lub innego kraju, z przeprosinami szeptanymi nam do ucha, to wiemy na pewno, że jest to wynik kolosalnej presji i szantażu. Jest on głównym instrumentem Waszyngtonu na arenie międzynarodowej
- powiedział Ławrow.
Rosjan bardziej interesuje czas oczekiwania na wizy, niż dyplomatyczne wojny - napisał rosyjski dziennik "Moskiewski Komsomolec". Gazeta zwraca uwagę, że wydalenie rosyjskich dyplomatów z szeregu zachodnich państw oraz retorsje rosyjskiego MSZ utrudnią życie turystom i biznesmenom.
Sankcje dyplomatyczne wobec Rosji są aktem solidarności z Londynem, w związku z zamachem dokonanym na terytorium Wielkiej Brytanii na byłego agenta rosyjskiego wywiadu wojskowego Siergieja Skripala. Brytyjskie władze podejrzewają o atak rosyjskie służby.
W ocenie "Moskiewskiego Komsomolca", wraz z wydaleniem dyplomatów pojawią się problemy z uzyskaniem wiz. Gazeta podkreśla, że oprócz problemów natury biurokratycznej pojawią się kwestie bezpieczeństwa. "Kommiersant" przewiduje, że to dopiero pierwszy krok na drodze do dyplomatycznej wojny. Dziennik przypomina oświadczenia Kremla i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z których wynika, że Moskwa odpowie podobnymi retorsjami.