Jeszcze wczoraj wieczorem informowano o 37 ofiarach pożaru. W poniedziałek rano władze poinformowały, że zginęły 64 osoby. Wśród ofiar są dzieci. Część mediów w Rosji podaje, że zginąć mogła m.in. cała grupa uczniów, których nauczycielka zostawiła w sali kinowej bez opieki.
Rannych zostało ponad 40 osób. Kilka z nich pozostaje w stanie ciężkim. Od rana w mieście ludzie ustawiają się w kolejkach, by oddać krew - podają rosyjskie media.
Co najmniej kilkanaście osób wciąż uznaje się za zaginionych. Trwają poszukiwania m.in. dzieci, które w czasie pożaru były w kinach i strefach do opieki nad najmłodszymi.
Na miejscu pracują ekipy ratowników Ministerstwa ds. Nadzwyczajnych Sytuacji.
Świadkowie twierdzą, że pożar wybuchł w dziale dziecięcym kemerowskiego centrum handlowego. Część klientów i pracowników zdążyła uciec drzwiami, inni dotarli na dach i zostali stamtąd ewakuowani przez strażaków. Jednak niektórzy musieli wyskakiwać przez okna, by uratować się przed dymem i ogniem. Co najmniej jedna taka próba została uwieczniona na nagraniu świadka.
Pożar objął obszar 1,5 tys. metrów kwadratowych. Doszło również do zawalenia dachu.
Na miejscu z ogniem walczy dziesięć zastępów strażackich i kilkudziesięciu ratowników, łącznie ok. 250 osób.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z wnętrza centrum. Widać na nich, jak ludzie w panice uciekają przed ogniem. W momencie wybuchu pożaru w środku było kilkaset osób. Uwięzione przez pożar dzieci miały pisać wiadomości do swoich rodziców. "Płoniemy. To chyba pożegnanie" - miała brzmieć jedna z takich wiadomości.
Świadkowie opisywali, że nie było słychać alarmów przeciwpożarowych ani ostrzeżeń. "Trzecie piętro, gdzie znajdowało się kino, było kompletnie ciemne i pełne dymu. Ludzie panikowali, dzieci płakały" - relacjonowała kobieta cytowana przez serwis RT.com.
Na