- Program, który proponuję krajowi, jest słuszny - mówił Putin dziennikarzom, oddając w niedzielę głos w lokalu wyborczym. Twierdził, że zadowoli go każdy wynik, który zapewni mu zwycięstwo.
Wynik Władimira Putina jest najlepszym, jaki osiągnął podczas wszystkich dotychczasowych wyborów prezydenckich.
Centralna Komisja Wyborcza w Rosji policzyła już głosy z ponad 95 procent lokalnych komisji. Wyniki z północy naszego czasu wskazują, że obecnego prezydenta Władimira Putina poparło 76,5 procent wyborców. Na kolejnych miejscach są:
W miarę liczenia głosów Putin powiększył przewagę nad kolejnym kandydatem. Teraz powyższe szacunki będą się nieznacznie zmieniać, w miarę spływania danych z okręgów.
- Rosyjski były, obecny i przyszły prezydent - skomentował korespondent "Financial Times" w Moskwie Henry Foy, umieszczając zdjęcie Władimira Putina.
Frekwencja według szacunków wyniosła 67 proc. Głosowanie trwało do godz. 19, według czasu obowiązującego w Polsce. O najwyższy urząd w państwie ubiegało się ośmioro kandydatów.
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich doktor Adam Eberhardt ocenił, że władzy zależało na dobrej frekwencji i już teraz widać, że ta presja przyniosła efekt. - Chodziło to, aby ludzie poszli na głosowali, aby Putin uzyskał te swoje 70 na 70, czyli 70 procent poparcia przy 70-procentowej frekwencji, no bo to daje 50 procent elektoratu. To jest silna legitymizacja - wskazywał i dodał, że wybory były "testem skuteczności" dla rosyjskiej elity.
Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych doktor Sławomir Dębski powiedział, że wybory pokazały słabość opozycji w Rosji, ale z drugiej strony prawdziwa opozycja nie mogła na równych zasadach rywalizować z Władimirem Putinem. W Rosji jest system polityczny, który uniemożliwia zmianę władzy w sposób demokratyczny, a w wyborach startują jedynie kandydaci, którzy w jakiś sposób zostali zaakceptowani przez władzę - tłumaczył ekspert.
Putin w latach 1975-1990 był funkcjonariuszem KGB, czyli resortu ochrony bezpieczeństwa ZSRR. Później przez 6 lat był pracownikiem administracji Petersburga, a następnie przez dwa lata członkiem administracji prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. W latach 1998-1999 kierował Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
8 sierpnia 1999 r. został premierem Rosji. Po tym, jak 31 grudnia 1999 r. Borys Jelcyn zrzekł się funkcji prezydenta, Putin został pełniącym obowiązki głowy państwa.
W marcu 2000 r. został wybrany na prezydenta, ponownie w 2004 r. W 2008 r. został premierem, a w 2012 r. ponownie prezydentem Rosji. Wówczas Putina poparło 45,6 mln obywateli, czyli 63,3 proc. głosujących.
Wybory prezydenckie w Rosji Yuri Kadobnov / AP / AP
Zgodnie z obowiązującym w Rosji prawem kadencja prezydenta trwa 6 lat (została wydłużona), zatem Putin będzie rządził do 2024 roku. Prezydent może pełnić swoją funkcję przez dwie kadencje z rzędu, ale może wrócić na stanowisko np. po kilku latach przerwy.
Niezależne grupy monitorujące pracę komisji wyborczych informowały w ciągu dnia o fałszerstwach i łamaniu ordynacji. Na Kamczatce odnotowano przypadki stosowania tak zwanej „karuzeli wyborczej” (czyli podstawianie ludzi ze sfałszowanymi dokumentami, którzy głosują po kilkanaście razy). W Kraju Chabarowskim komisje wyborcze utrudniały pracę obserwatorom, a na Czukotce zgłoszono przypadki niewłaściwego ustawienia urn w lokalach wyborczych. Sygnalizowano również, że w niektórych lokalach nie działały kamery.
W Sankt Petersburgu kilkadziesiąt osób dowiedziało się, że bez ich wiedzy i zgody zmieniono im adresy. Na listach wyborców figurowali jako mieszkańcy: Inguszetii, Dagestanu, a nawet Estonii, Egiptu i Finlandii.
Portal „Mediazona” poinformował, że w Krasnodarze i Niżnym Nowogrodzie wyborcy byli zmuszani do udziału w głosowaniu. Część z nich została zobowiązana przez pracodawców do sfotografowania swojej karty do głosowania.
Wybory prezydenckie w Rosji Alexander Zemlianichenko / AP Photo
To nie są demokratyczne wybory, ale nasza obecność sprawia, że Rosjanie czują się odważniejsi. To nie wybory, ale takie referendum popularności władz
- powiedział Polskiemu Radiu francuski deputowany Frederic Petit, który pracował w misji monitoringowej OBWE.
Zagraniczni obserwatorzy podnoszą, że wybory nie były wolne już na etapie kampanii, która w ich ocenie była nieuczciwa - nie dopuszczono prawdziwej opozycji a mieszkańcy są poddani propagandzie sączącej się z mediów. Innego zdania są obserwatorzy z krajów dawnego ZSRR, którzy twierdzą, że nie zauważyli żadnych nieprawidłowości.
Według oficjalnych danych do głosowania uprawnionych było około 111 milionów Rosjan, w tym prawie 2 miliony mogło zagłosować poza granicami kraju.
Nie obyło się bez incydentów. W centrum Moskwy policja zatrzymała działaczkę opozycji Darię Poljudową. Kobieta spacerowała po ulicy z plakatem, na którym widniał napis "Wybory - bojkot. Putin - złodziej".
Cześć mieszkańców Moskwy zdecydowała się nie uczestniczyć w wyborach. Jak przekonywali, wśród kandydatów nie znaleźli nikogo godnego sprawowania najwyższego urzędu w państwie.
- Nikt mi się nie podoba, a każdego, na kogo mogłabym zagłosować, zdjęli jeszcze przed wyborami - mówiła jedna z mieszkanek miasta w rozmowie z reporterem Polskiego Radia.
- A ja nie pójdę do głosowania i będę bojkotował wybory, ponieważ już dawno wszystko jest jasne, a moja opinia wydaje się zbędną - dodał inny z mieszkańców.
Ukraina zażądała od Rosji nieprzeprowadzania wyborów prezydenckich na okupowanym przez Rosjan Krymie, jednak Moskwa nie zrezygnowała z takich działań. Co więcej, wybory odbywają się w rocznicę aneksji Krymu (doszło do niej w 2014 roku po referendum nieuznawanym przez społeczność międzynarodową).
Szef MSW Ukrainy Arsen Awakow zapowiedział, że w odwecie obywatele Federacji Rosyjskiej nie będą wpuszczani do rosyjskich placówek dyplomatycznych. Oznaczało to, że głosować mogli jedynie przedstawiciele rosyjskiej dyplomacji. Wcześniej Ukraina apelowała do mieszkańców Krymu, by zbojkotowali wybory.
Wybory prezydenckie w Rosji. Swój głos oddaje Władimir Putin Sergei Chrikov / AP / AP
Na takie działania zareagowali Rosjanie, którzy oprócz potępienia decyzji Awakowa, zapowiedzieli podniesienie tematu na arenie międzynarodowej, a nawet w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Jeszcze przed wyborami prezydenckimi w Rosji stanowcze stanowisko wydała Unia Europejska. Federica Mogherini, zajmująca się polityką zagraniczną UE, oświadczyła, że Wspólnota nie uznaje przeprowadzania wyborów na Półwyspie Krymskim.
Unia Europejska powtarza, że nie uznaje i kontynuuje potępianie takiego naruszenia międzynarodowego prawa. Ta sprawa pozostaje kluczowym wyzwaniem dla międzynarodowego bezpieczeństwa, ale ma też przełożenie na prawo, które chroni suwerenność wszystkich państw
- czytamy w oświadczeniu. UE potępia też postępującą militaryzację Półwyspu Krymskiego, a także budowę mostu nad Cieśniną Kerczeńską, łączący należący do Rosji Półwysep Tamański z ukraińskim Krymem.