Na Twitterze można znaleźć "wpisy" kota mieszkającego przy Downing Street, Big Bena czy zupełnie prawdziwą twórczość ptaków, które chodziły po klawiaturze. Jednak prawdopodobnie pierwszy raz w serwisie pojawiło się konto osoby bezdomnej.
Charlie Hennessy, który mieszka na ulicach Londynu i Brighton, dostał od przypadkowej osoby stary telefon. W okolicy znalazł gniazdko na zewnątrz salonu gier, a z wi-fi łączył się przed kawiarnią.
Charlie opisywał swoje codzienne przejścia. "Dziś jest zimno. Chciałbym mieć ciepłe miejsce na noc" czy "Dostać ciepłą kawę w taki zimny dzień to coś wspaniałego. Nie chodzi tylko o kawę, ale kontakt z drugim człowiekiem, to, że ktoś mnie zauważa, traktuje jak człowieka".
"Widzę tyle pustych lokali w Londynie i Brighton. Spałem w bramach wielu z nich. Smutno mi, że nie można tych sklepów i innych lokali przekazać bezdomnym. Moglibyśmy je uporządkować w zamian za ciepłe miejsce do spania" - to inny z jego wpisów.
Tłumaczył też: "Jestem bezdomny, ale nie jestem zły. Nie jestem głupi, naćpany, agresywny, nieszczery, pijany, nie chcę cię zabić. Gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, polubiłbyś mnie. Jestem miłym gościem. Po prostu nie mam domu".
W kilka dni mężczyzna dostał bardzo wiele wiadomości z ofertami pracy i propozycjami noclegu. Charlie pisał jednak, że na ulicach są znacznie bardziej potrzebujące osoby, a on już niebawem sam stanie na nogi. Cały czas apeluje też, by promować takie organizacje jak Streets Kitchen, która zorganizowała w Londynie Centrum Solidarności. Osoby potrzebujące mogą tam liczyć na posiłek, ciepłe miejsce do spania, łazienkę czy ubranie.
"Dzień po tym, jak dołączyłem do Twittera, Steeets Kitchen odezwali się do mnie i zaoferowali konkretną pomoc. Jeśli zastanawiasz się, jak możesz pomóc - obserwuj ich, poczytaj o nich, pomóż im i idź za ich przykładem" - napisał Charlie.
W sobotę Charlie dodał na wpis i "przypiął" go, by był pierwszą rzeczą, którą można przeczytać na jego profilu. "7 marca byłem bezdomny. Dostałem telefon i dołączyłem do Twittera. Dziesięć dni później mam 20 tysięcy obserwujących, setki propozycji pomocy, darowizn, oferty pracy i całe mnóstwo życzliwości i miłości. Mam niesamowite szczęście. Nie wszyscy je mają. Wyciągnijcie ręce, bądźcie mili. Mnie to uratowało życie" - czytamy.
Mężczyzna w dyskusjach z innymi użytkownikami Twittera pisze, że oczekuje na informacje w sprawie pracy i - choć nie ma jeszcze domu - "widzi dobre rzeczy na horyzoncie".
Jeśli chcesz śledzić losy Charliego, kliknij tu: @CharlieBinbags