Sprawa dotyczy pieniędzy, jakie dostała Clifford od prawnika Trumpa za "zachowanie poufności". Michael D. Cohen przelał na jej konto z własnej kieszeni 130 tys. dolarów. Wcześniej, według doniesień prasy, aktorka miała mówić znajomym, że miała kontakt seksualny z obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Mimo dementi z jednej i drugiej strony (dotyczyło kontaktów Stormy z Trumpem), po dwóch miesiącach od wybuchu afery, Stormy Daniels pozwała Trumpa, wskazując, że umowa "jest wadliwa", ponieważ nie ma na niej podpisu prezydenta. W pozwie padło też stwierdzenie, że nieprzerwanie trwają "próby zastraszania pani Clifford milczeniem i zamknięcia jej ust, by chronić Trumpa".
Co więcej, Daniels zaprzeczyła swoim poprzednim słowom i stwierdziła, że jednak miała "intymną relację" z Trumpem, która trwała od lata 2006 roku, do mniej więcej roku 2007. Spotkania obojga się odbywać m.in. w ekskluzywnym klubie golfowym niedaleko jeziora Tahoe (Nevada).
Kilka dni po informacji o pozwie, do amerykańskich mediów trafiło inne pismo od prawnika Clifford. Zostało zaadresowane do Cohena, a także do Lawrence Rosena, adwokata, który reprezentował Cohena, oraz do firmy EC LLC (stworzonej przez Cohena, służyła tylko i wyłącznie do opłacenia Clifford).
Oferta ze strony aktorki jest prosta: z chęcią zwróci 130 tys. dolarów, które otrzymała za milczenie, ale w zamian Stormy Daniels ma dostać możliwość "mówić i opowiadać otwarcie o jej związku z prezydentem, próbach uciszenia jej, wykorzystać wiadomości, nagrania i zdjęcia powiązane z Donaldem Trumpem, które może posiadać, bez obaw o ewentualną karę".
W piśmie Michaela J. Avenattiego reprezentującego Clifford pada też data graniczna: przedstawiciele prezydenta lub on sam, muszą podjąć decyzję w sprawie warunków aktorki do godz. 12.01 13 marca. Mają więc niecałe 24 godziny, a w razie nieprzyjęcia oferty - ugoda po prostu przepadnie.
Przedstawiciele Stormy Daniels domagają się także zaprzestania blokowania upublicznienia wywiadu, jakiego udzieliła aktorka stacji CBS. Nagranie zrealizowane zostało w ubiegłym tygodniu, już po informacjach o pozwie wobec prezydenta.
Propozycję Avenattiego opisuje m.in. CNN, NBC, a także "New York Times", który jako pierwszy zamieścił dokument w sieci.