O sprawie poinformował dziennik „Miami Herald”. W środowe popołudnie Luce Rameau leżała w sypialni w swoim domu w Miami. Rozmawiała przez telefon z koleżanką, gdy nagle usłyszała huk i zauważyła, że do jej sypialni coś wpadło przez sufit. Po chwili Rameau była cała w drewnie i kurzu, a jej oczom ukazała się sześcioosobowa łódź ratunkowa.
Cały czas krzyczałam. Powtarzałam ‘Co się stało?’, 'Co się stało?'. Byłam w szoku
- powiedziała w rozmowie z gazetą Rameau. Poszkodowana doznała lekkich obrażeń.
Miałam ogromne szczęście. To mogło spaść prosto na mnie
- mówiła w "Miami Herald".
Okazało się, że ważąca 36 kilogramów nadmuchiwana łódź ratunkowa spadła na jej dach ze śmigłowca ratunkowego należącego do Kanadyjskich Sił Powietrznych.
Śmigłowiec wracał na lotnisko w Miami po zakończonych ćwiczeniach. Nie wiadomo, w jaki sposób łódź wypadła z maszyny. Sprawą zajmie się teraz policja i kanadyjskie wojsko.
Rzecznik prasowy Kanadyjskich Sił Powietrznych potwierdził, że śmigłowiec Bell CH-146 Griffon należy do kanadyjskiego wojska. Powiedział, że ćwiczenia misji ratunkowych odbywały się w tym rejonie od kilku tygodni z uwagi na dobre warunki pogodowe.