Według francuskiego portalu Lci, obaj wcześniej wybrali się z ojcem i młodszą siostrą na narty. Ojciec jeździł z 6-latką po stoku, a synom pozwolił na własną rękę wrócić do ośrodka. Kiedy dzieci do niego nie dotarły, mężczyzna zawiadomił policję.
Z ustaleń służb wynika, że chłopcy w trakcie powrotu z niewiadomego powodu zboczyli z drogi i najprawdopodobniej zgubili się. Wtedy zdjęli narty i weszli do lasu. Niestety nie zauważyli ukrytego pośród drzew urwiska. Obaj spadli ze 150-metrowego klifu.
Ratownicy po wielu godzinach poszukiwań w końcu w nocy natrafili na porzucone w pobliżu górskiej trasy narty. Następnie po śladach w śniegu dotarli do lasu i urwiska.
Starszy z braci zmarł z powodu odniesionych obrażeń. Zdaniem przedstawiciela górskiej jednostki policji, upadek jego brata został spowolniony przez gałęzie drzew, dzięki temu chłopiec przeżył. - To cud. Gdyby spędził noc na górze, mógł umrzeć z zimna - dodał.
10-latek jest w szoku, ma złamaną miednicę, ale jego życiu nic nie grozi.