Słoń wpadł do obozu uciekinierów z Mjanmy. Stratował domy, zabił dwoje dzieci

Kryzys na pograniczu Mjanmy i Bangladeszu odbija się zarówno na ludziach, jak i na przyrodzie. Setki tysięcy Rohindżów uciekło przed czystką etniczną. Teraz w prowizorycznych obozach zagrażają im słonie, których ścieżki zostały zakłócone.

Słoń wszedł do obozu uchodźców Kutupalong w czwartek w ciągu dnia. Zwierzę szukało drogi wśród prowizorycznych domów i namiotów. Mieszkający w obozie ludzie próbowali uciekać i przegonić słonia, co w końcu się udało.  

Jednak zanim zwierzę wyszło z obozu, stratowało kilkanaście chat i zabiło dwoje dzieci - poinformował filmowiec Shafiur Rahman, który dokumentuje sytuację Rohindżów. Zamieścił też na Twitterze nagrania, na których widać słonia w środku obozu. 

Tego typu sytuacje zdarzają się coraz częściej. W październiku "The Guardian" pisał o trzech dzieciach Rohindża, które zginęły stratowane przez słonia.

Ścieżki migracji około 70 słoni, które żyją w tym regionie, były od dawna zakłócane przez wycinkę lasów. Kryzys uchodźczy jeszcze pogorszył sytuację. Władze udostępniły uciekinierom z Mjanymi tereny pod budowę obozowisk. Mieli oni jednak nie zostać poinformowani, że mogą w ten sposób zajmować tereny migracyjne słoni.

Serwis pri.org opisał historię Mohammeda. Jego rodzina, nieświadoma zagrożenia, zbudowała schronienie blisko drogi, z której korzystały zwierzęta. Pewnej nocy słoń stratował ich dom. Zginął syn, ojciec i żona 25-latka. On sam doznał poważnych obrażeń.

Słonie są śmiertelnym zagrożeniem dla uchodźców. Jednak lokalne władze, w tym administracja lasów, obawia się też o zwierzęta. Jednym problemem jest degradacja terenu w Bangladeszu przez wycinanie drzew. Kolejnym - miny, które armia Mjanmy umieściła na granicy. Specjaliści ostrzegają, że zablokowanie słoniom migracji przez granicę może mieć katastrofalne skutku dla stada, z jego wyginięciem włącznie.

Śmierć w ogniu

Od sierpnia, gdy wybuchła nowa fala przemocy wobec Rohindżów, do Bangladeszu uciekło 688 tys. ludzi. Już około 300 tys. uchodźców żyło tam wcześniej. Muzułmańska mniejszość już wcześniej spotykała się z prześladowaniami. W 2015 roku uchodźcy ginęli, próbując dostać się drogą morską do Tajlandii i Bangladeszu. Także w zeszłym roku wielu straciło życie w drodze. 

Przed czym uciekali? Według ONZ działania armii i bojówek buddyjskich ekstremistów w Mjanmie miały znamiona czystki etnicznej. Według relacji świadków (opisywał je m.in. reporter Wojciech Tochman w "Wysokich Obcasach") napastnicy dokonywali egzekucji całych wiosek. Gwałcili kobiety, zabijali mężczyzn, palili domy z ludźmi w środku. Władze Mjanymy (której liderem jest laureatka pokojowego Nobla Aung San Suu Kyi) odżegnywały się od tych zarzutów i nazywały doniesienia mediów "fake newsami". 

Pomimo skali i dramatu Rohindżów, ten kryzys nie przyciąga proporcjonalnej uwagi mediów. Tymczasem swoją bezsilnością i tragedią uciekinierów porażeni są nawet najbardziej doświadczeni dziennikarze, którzy relacjonują sytuację.

Jeffrey Gettleman, laureat nagrody Pulitzera, pisał m.in. o wojnach na Bliskim Wschodzie i ludobójstwie w Sudanie. Jednak sytuacja, z którą spotkał się wśród uchodźców z Mjanymy, przerosła go mimo tego doświadczenia. Na łamach "New York Times'a" pisał: "Co mam powiedzieć matce, której dziecko wrzucono do ognia?".

Więcej o: