Śledztwo w sprawie zaginięcia Isabelli Hellman trwało kilka miesięcy. Historia zaczęła się w 2017 roku. Lewis Bennett i Hellmann byli małżeństwem dopiero od trzech miesięcy, choć doczekali się córki, dziecko ma teraz 17 miesięcy. Para udała się w rejs jachtem w ramach podróży poślubnej. Z podróży nigdy nie wróciła jednak 41-letnia kobieta.
Straż przybrzeżna z USA w maju odebrała sygnał SOS z jachtu pary. Udało jej się znaleźć żaglówkę, która nabierała wody, a nieopodal, w szalupie ratunkowej siedział sam Bennett. Hellman nie było na pokładzie, a jak twierdził jej małżonek, widział ją ostatni raz, gdy została na nocnej wachcie, a on zszedł na dół spać. Później, jak opisywał, katamaran uderzył w jakąś przeszkodę. Trzy dni później, jacht, stopniowo nabierając wody, zatonął niedaleko Kuby.
Bennett - jak wynika z relacji CBS News - nie starał się odnaleźć żony. Miał nie próbować nawet wykrzykiwać jej imienia czy choćby zapalić racy sygnalizacyjnej. Mężczyzna zaopiekował się za to plastikowymi tubami, w których znajdowały się srebrne monety wyceniane na prawie 100 tys. dol. Ratownicy opowiadali, że miał je przy sobie na tratwie.
Uwagę śledczych przykuła jego dziwna postawa. W toku śledztwa, które prowadziło FBI, 41-latek przyznał się, że tuż po zdarzeniu złożył fałszywe zeznania (utrzymywał m.in., że jej szukał). Dodatkowo ustalono, że w okolicy nie było żadnych obiektów, z którymi mógł wejść w kolizję jacht. Monety, które miał przy sobie, okazały się skradzione ze statku, na którym pracował Bennet w 2016 roku. 162 takie same monety znaleziono w miejscu zamieszkania 41-latka.
Ostatecznie Bennett usłyszał zarzut morderstwa. Śledczy ocenili, że zamordował żonę celowo i sam uszkodził jacht, by go zatopić i zatrzeć ślady. Ciała Hellman nie znaleziono - możliwe, że znajdowało się na jachcie, jednak ratownicy ze względu na poziom wody i fale nie mogli tego sprawdzić.