14 lutego w szkole Stoneman Douglas High School 19-letni Nicolas Cruz zastrzelił z broni automatycznej 17 osób, a kilkanaście ranił. Pięć osób jest w stanie krytycznym.
Podczas masakry wielu uczniów próbowało skontaktować się ze swoimi rodzinami. Niektórzy z nich uspokajali bliskich, inni zaś się z nimi żegnali.
Udostępnione wiadomości często zawierały bardzo osobiste wyznania. Przykładem jest rozmowa jednego ze uczniów, który napisał do rodziców:
Jeśli tego nie przetrwam, to wiedzcie, że was kocham i doceniam wszystko, co dla mnie zrobiliście.
Inna uczennica napisała podobną wiadomość:
Mamo, kocham cię. W szkole coś się dzieje. Nie wiem co, ale gdyby coś mi się stało, kocham cię"
Z kolei 14-letni uczeń pisał do swojego ojca, żeby nie wchodzić do szkoły, bo można zostać rannym. Chłopcu na szczęście nic się nie stało i niedługo później spotkał ze swoją rodziną, o czym poinformowała dziennikarka Carla Teproff na swoim Twitterze. W trakcie tragedii, w szkole był obecny również młodszy brat licealisty. On też wyszedł z ataku bez szwanku.
James Harrison pisał do swojego ojczyma:
Joe, w mojej szkole jest strzelanina. Bardzo się boję. Kocham cię.
Prosił też, aby do niego nie dzwonić, ponieważ nie chciał, by morderca go znalazł. Inny uczeń, Matthew Zeif sms-ował ze swoim bratem.
Kocham cię. Jesteś najlepszym bratem
- czytamy w wiadomościach. Chwilę później chłopak napisał, że jego nauczyciel nie żyje.
Hannah Carbocci była na miejscu i starała się rozmawiać ze swoją siostrą. Ich rozmowa obiegła media społecznościowe.
Kaitlin, nie żartuję. Ktoś w mojej klasie jest ranny. Zadzwoń do mamy i taty. Bardzo się boję. Powiedz rodzicom, że ich kocham
- pisała 17-latka. Niektórzy uczniowie pisali w wiadomościach, że słyszą strzały i krzyki rannych ludzi.
Jeden z uczniów nagrał również krótki film z miejsca zdarzenia, podczas którego słychać strzały karabinu.
W strzelaninie w liceum w Parkland, do której doszło w środę wieczorem, zginęło 17 osób, a 14 znajduje się w szpitalu, stan pięciu jest krytyczny. Sprawcą masakry jest 19-letni Nikolas Cruz, były uczeń tej szkoły, wyrzucony z niej ze względów dyscyplinarnych. Sprawca wymknął się z terenu szkoły udając jednego z uczniów. Został zatrzymany kilkadziesiąt minut po strzelaninie.
19-latek strzelał z samopowtarzalnego karabinu AR-15, miał przy sobie zapas amunicji, maskę gazową i granaty hukowe. Dawni koledzy z klasy w rozmowie z dziennikarzami wspominali Cruza jako osobę zafascynowaną militariami i polowaniem, "raczej dziwną i nie nawiązującą kontaktu z innymi".
W chwili strzelaniny w szkole znajdowało się około dwóch tysięcy osób.
Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze przyznało, że w styczniu tego roku otrzymało precyzyjne ostrzeżenie przed zagrożeniem ze strony Nikolasa Cruza, który w tym tygodniu dokonał masakry w szkole na Florydzie. Szef FBI wszczął dochodzenie w sprawie braku reakcji biura w tej sprawie.
O niepokojącym zachowaniu Cruza wiedziała także policja, która była wzywana do jego domu od 2012 roku w związku z jego agresywnym zachowaniem. Łącznie w domu Cruzów funkcjonariusze interweniowali prawie 40 razy. We wrześniu 2016 roku, po jednej z awantur, terapeuta ocenił, że "Nikolas nie stanowi zagrożenia dla siebie i innych".