Prywatna firma została wynajęta przez władze stanu Utah do przeprowadzenia oznakowania łosi. Śmigłowiec pracował w hrabstwie Wasatch, ponad 100 km od Salt Lake City - podaje ABC.
Śmigłowiec zawisł trzy mety nad ziemią, a załoga próbowała zrzucić na zwierzę siatkę. Później mieli go uśpić i założyć specjalną obrożę z nadajnikiem do śledzenia.
W pewnym momencie śmigłowiec zwolnił, aby mężczyzna mógł wyskoczyć na ziemię i unieruchomić łosia. Wtedy zwierzę podskoczyło i zahaczyło o śmigła. Maszyna spadła na ziemię.
Dwóm osobom na pokładzie śmigłowca nie stało się nic poważnego, jednak łoś zginał w zderzeniu z maszyną.
Władze zapowiedziały śledztwo w sprawie. Lokalny szeryf powiedział, że stan Utah co roku łapie do oznakowania nawet 1300 łosi, zazwyczaj z użyciem śmigłowców i był to pierwszy taki wypadek.