Do katastrofy antonowa Saratowskich Linii Lotniczych (Saratov Airlines) doszło w rejonie ramieńskim, w obwodzie moskiewskim. Samolot AN-148 z niewyjaśnionych przyczyn spadł w pobliżu miejscowości Argunowo i Stiepanowskoje. Na pokładzie było 71 osób. Prawdopodobnie nikt nie przeżył.
Rosyjskie władze wszczęły śledztwo. Około dwie godziny po katastrofie udało się odnaleźć pierwszą czarną skrzynkę. Na razie jest za wcześnie, by mówić o przyczynach katastrofy. Co wiadomo?
Samolot rozbił się około 30 km od lotniska i ponad 70 km od centrum Moskwy. Ostatnia zarejestrowana przez Flightradar pozycja znajduje się nad polem przy wsi Stiepanowskoje.
Lotnisko i ostatnia zarejestrowana pozycja lotu 6W703 Fot. google.pl/maps
Z danych serwisu Flightradar wynika, że lot 6W703 wystartował o godzinie 12.20 czasu polskiego (czyli 14.20 czasu lokalnego). Maszyna wzniosła się na 1700 metrów i skręciła na wschód. Po sześciu minutach lotu antonow był na wysokości 1900 metrów. Po tym zaczął gwałtownie się obniżać. Minutę później rejestratory podały, że jest na wysokości 975 m. To jego ostatnia pozycja, zarejestrowana przez Flightradar.
Na razie nie wiadomo, czy piloci wzywali pomocy przed utratą kontaktu. Gazeta.ru informowała o tym, że załoga miała informować o usterce, jednak te doniesienia nie są potwierdzone. Z kolei portal meduza.io podaje, że kontrola lotów bezskutecznie wywoływała pilotów w ostatnich minutach lotu.
Media opublikowały listę pasażerów samolotu. Nie wiadomo, czy udało się już znaleźć ciała ofiar. Są już pierwsze zdjęcia i nagrania, na których widać część rozbitego samolotu.
Pierwsi świadkowie informowali, że na miejscu znajdowały się też przedmioty z logiem rosyjskiej poczty. Przez to pojawiła się hipoteza, że doszło do zderzenia samolotu z pocztowym śmigłowcem.
Te spekulacje zostały szybko zdementowane przez samą pocztę. Firma wyjaśniła, że w ogóle nie posiada śmigłowców. Za to w rozbitym antonowie znajdowała się 20-kilogramowa paczka listów i przesyłek i to ona może być przedmiotem z widocznym logiem poczty.
Także strona rządowa zaprzeczyła, jakoby na miejscu katastrofy znaleziono też szczątki śmigłowca.