"Shutdown" w Stanach Zjednoczonych staje się dziś faktem. W amerykańskim Senacie nie udało się osiągnąć zgody co do przedłużenia prowizorium budżetowego. Negocjacje trwały do ostatniej chwili, czyli do godz. 6 polskiego czasu w sobotę. Biuro prezydenta Donalda Trumpa wydało wtedy oświadczenie o braku porozumienia. Winą za kryzys budżetowy obarczono Partię Demokratyczną.
Brak porozumienia skutkuje zawieszeniem rządowych instytucji.
W weekend paraliż administracji był praktycznie nieodczuwalny. W poniedziałek jednak będzie inaczej. Setki tysięcy pracowników federalnych zostanie wysłanych na przymusowy urlop. Kluczowa dla funkcjonowania państwa działalność administracji musi być kontynuowana.
Wypłacane będę emerytury i zasiłki, wojsko i służby graniczne będą pracować normalnie, poczta będzie dostarczać przesyłki. Urzędy skarbowe nie będą jednak wysyłać czeków ze zwrotem podatku, zamknięte będą państwowe muzea i część parków narodowych.
Rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders powiedziała, że porozumienie ws. budżetu uniemożliwiły naciski Demokratów na objęcie ochroną nielegalnych imigrantów, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych jako dzieci.
- Przedłożono politykę nad bezpieczeństwo narodowe i możliwość służenia wszystkim Amerykanom - podkreśliła Sarah Sanders. Rzeczniczka ostrzegła, że nie będzie negocjacji w sprawie statusu nielegalnych imigrantów w momencie, gdy "Demokraci biorą za zakładników obywateli, aby zrealizować swoje lekkomyślne żądanie".
Kryzys budżetowy ma miejsce dokładnie rok po inauguracji prezydentury Donalda Trumpa. Po raz ostatni doszło do "shutdownu" w 2013 roku.
Niewykluczone, że sytuację uda się szybko opanować. W weekend trwały negocjacje między politykami. Pierwsze proceduralne głosowanie w tej sprawie zaplanowano na poniedziałek na południe czasu waszyngtońskiego, czyli godz. 18 czasu obowiązującego w Polsce.