Dziennikarz CNN Chris Cillizza w felietonie o wpisach Donalda Trumpa ocenia, że prezydent działa bez planu. Każda jego akcja nie jest wynikiem przemyślanej strategii, lecz bezpośredniej reakcji. Na co reagował, zapewniając o swojej inteligencji na Twitterze?
Po pierwsze na książkę "Ogień i furia". Publikacja, która ukazuje kulisy Białego Domu Trumpa to w USA temat numer jeden ostatnich kilku dni. Autor przedstawia prezydenta jako megalomana, który wcale nie chciał zostać prezydentem, nie ma pojęcia, co robi i jest traktowany przez współpracowników jak dziecko. Biały Dom z jednej strony zapewnia, że książka to plotki i pomówienia - jednak z drugiej widać, że zalazła prezydentowi za skórę.
Po drugie - coraz głośniejsza staje się debata o tym, że Trump nie jest przygotowany do pełnienia urzędu, a nawet nie jest w pełni zdrowy psychicznie. Takie tezy pojawiały się od początku jego prezydentury, teraz jednak dyskusja wchodzi na nowy poziom. Niedawno przedstawicielka grupy psychologów przekonywała na spotkaniu Kongresmanów o tym, że prezydent nie jest w dobrej kondycji psychicznej i konieczne jest zbadanie go.
Reakcja Trumpa? W sobotę wcześnie rano napisał na Twitterze:
"Teraz, kiedy po roku intensywnego śledztwa udowodniono, że zmowa z Rosją to kłamstwo wobec Amerykanów, Demokraci i ich sługusy - fake-newsowe media mainstreamowe - wracają do wzorców z czasów Ronalda Reagana i krzyczą o stabilności psychicznej i inteligencji" - zaczął Trump i kontynuował:
Tak właściwie, przez całe życie moimi dwoma największymi atutami były stabilność psychiczna i bycie, jakby, naprawdę mądrym. Skorumpowana Hillary Clinton również grała tą kartą i, jak wiadomo, skończyła z hukiem. Ja przebyłem drogę od BARDZO udanego biznesmena, przez topową gwiazdę TV, do Prezydenta USA (za pierwszym podejściem). Myślę, że to kwalifikuje na bycie nie mądrym, lecz geniuszem... i to bardzo stabilnym psychicznie geniuszem!
Wspomniany wcześniej dziennikarz CNN Cillizza pisze w felietonie, że te tweety prezydenta pokazują, że jest dokładnie odwrotnie, niż by tego chciał. Przekonuje, że już sama debata o zdolności do sprawowania urzędu i zdrowia psychicznego jest dla prezydenta niewygodna i skoro Trump daje się w nią wciągnąć, to pokazuje, że nie jest takim "geniuszem", jak twierdził.
Inne komentarze były jeszcze ostrzejsze, pojawiło się też dużo kpin i żartów z wpisów prezydenta.
"Gdyby przyjaciel napisał do mnie, by zapewnić, że jest 'stabilnym psychicznie geniuszem', to byłby to dla mnie powód do zmartwienia" - napisał Anthony Bourdain.
Pojawiły się też porównania: do Alberta Einstaina i Steva Jobsa, którzy podkreślali, że nie uważają się za geniuszy.