Wraz z pojawieniem się 79. łodzi rok 2017 niemal stał się rekordowy pod tym względem - jedynie w 2013 roku pojawiła się jedna łódź więcej, opisuje japoński dziennik "Asahi Shimbun". Choć nie zawsze są na to jasne dowody, to wiadomo, że głównie drewniane łodzie pochodzą z Korei Północnej.
Łódź z prefektury Niigata jest jedną z tzw. "łodzi duchów". Na drewnianych jednostkach rybackich odnajdywani są obywatele Korei Północnej - lub ich ciała. Na łodzi, którą spacerowicz zauważył we wtorek na plaży, widnieje napis w języku koreańskim. Na ciele znalezionego tam mężczyzny znajdowała się plakietka z wizerunkiem Kim Il Sunga.
28 z 79 łodzi trafiły do wybrzeży Japonii w listopadzie, a w grudniu ta liczba może być jeszcze większa. Poprzednią łódź i trzy ciała odnaleziono tydzień temu w prefekturze Aomori na północy kraju. W sumie znaleziono także 19 ciał osób, które znajdowały się na łodziach oraz 42 osoby, które przeżyły. Zostały one odesłane do Korei Północnej.
Pojawianie się "łodzi duchów" coraz częściej jest wyraźnym trendem od kilku lat. Według CNN przyczyniają się do tego sankcje międzynarodowe, wymierzone w i tak fatalnie funkcjonującą gospodarkę kraju Kim Dzong Una.
Jedną z możliwych przyczyn, dla których łodzie trafiają na wody Japonii, jest to, jakich połowów wymaga się od północnokoreańskich rybaków. W związku z tym ryzykują oni połowy w odległych miejscach. Ponadto na kutrach pracują często żołnierze, którzy nie mają żadnego doświadczenia w rybołówstwie i żeglowaniu. Ponadto łodzie i silniki są kiepskiej jakości. Rybacy są zdesperowani, by wyrobić normę i uniknąć konsekwencji, przez co podejmują zbyt duże ryzyko.
Inna przyczyna to możliwe próby omijania sankcji przy pomocy handlu na czarnym rynku. Korea nie może eksportować złowionych ryb i owoców morza. Dlatego niektóre kutry rybackie maja sprzedawać to, co złowią, bezpośrednio do innych statków na międzynarodowych wodach.