3 września, dwa dni przed 28. urodzinami, Marcin G. po raz ostatni prosił urzędników o pomoc. Mówił, że nie wytrzymuje już psychicznie - opisuje brytyjski "The Guardian". Płakał, błagał strażników o pomoc, o wezwanie karetki. Gdy powiedzieli, że pomoc nie przyjedzie, załamał się jak dziecko - wspomina inny zatrzymany.
Kolejnego dnia po południu mężczyzna usłyszał hałas na bloku B centrum deportacyjnym dla imigrantów Harmondsworth. Marcin G. był ledwo żywy. Zatrzymani próbowali go resuscytować. Nie udało się - po kilku dniach mężczyzna zmarł w szpitalu.
Polak był jedną z trzech osób, które zmarły w ośrodku w ciągu miesiąca. Zaś od początku roku życie straciło tam aż 10 osób. Zaledwie dwa tygodnie temu doszło do kolejnego samobójstwa w innym centrum zatrzymań imigrantów. 27-letni Irakijczyk odebrał sobie życie w ośrodku Morton Hall. "The Guardian" podkreśla, że sprawy są owiane tajemnicą i sprawiają wrażenie "zamiatania pod dywan". Także rodzina Marcina G. twierdzi, że nie jest informowana o jego sprawie. Zarzucają, że śmierci można było uniknąć, a teraz władze chcą to ukryć.
Kwestia traktowania imigrantów w takich ośrodkach staje się obecnie ważniejsza ze względu na proces Brexitu. Cytowane przez brytyjski dziennik organizacje pozarządowe oceniają, że związku z perspektywą opuszczenia UE przez Wielką Brytanię, służby deportują z kraju więcej obywateli krajów Unii. Mają także starać się wydalić z kraju bezdomnych, pochodzących z innych państw wspólnoty.
Marcin G. był bezdomny w chwili zatrzymania. Trzy miesiące po jego śmierci oficjalnie nie wiadomo, co dokładnie się stało. Ponadto niektórzy ze świadków zostali deportowani krótko po zdarzeniu - choć wcześniej spędzili w ośrodku długi czas.
W sprawie śmierci kolegi 59 zatrzymanych różnych narodowości podpisało oświadczenie, w którym winią władze za śmierć mężczyzny. Podkreślają, że przez długi czas prosił on o pomoc psychologiczną i medyczną. Pomimo wyraźnych problemów, nie zapewniono mu też opieki dla osób z myślami samobójczymi.
Problemem ma być nie tylko ignorowanie problemów psychicznych, ale też sam system zatrzymań. Ponieważ nie ma ograniczenia czasowego na zatrzymanie w centrum deportacyjnym, imigranci spędzają tam wiele miesięcy w zawieszeniu, bez konkretnej perspektywy na wyjście na wolność czy powrót do kraju.