Funkcjonariusze policji w Londynie po godz. 16 otrzymali zgłoszenia o strzelaninie na Oxford Street i stacji metra Oxford Circus.
"Policja zareagowała tak, jak reaguje na zdarzenia związane z terroryzmem. Uzbrojeni i nieuzbrojeni funkcjonariusze są na miejscu" - informowała służby w komunikacie. Wkrótce potem dodano, że "nie znaleziono żadnych śladów podejrzanych, dowodów świadczących o strzelaninie lub ofiar".
Po godz. 19 funkcjonariusze przerwali akcję. Zapewniają jednak, że będą kontrolować okolicę i proszą o zgłaszanie wszystkich niepokojących sygnałów.
- Ok. godz. 17 byłam ze znajomą na kawie przy Oxford Street, nagle weszła policja. Kazano nam wyjść, mówiąc jednocześnie, że wszystko jest w porządku i mamy się nie martwić. Znajomy napisał mi, że ktoś podobno zostawił jakąś paczkę na stacji metra - relacjonuje w rozmowie z Gazeta.pl pani Karolina, Polka mieszkająca w Londynie.
Pani Karolina twierdzi, że słyszała strzały, a ludzie wpadli wtedy w panikę, zaczęli krzyczeć i biec. - To były strzały z pistoletu, dwa lub trzy. Nie liczyłam, bo biegłam. Schowałam się w pubie - opowiada pani Karolina.
Nie wiadomo, czy zgłoszenie o strzałach, które otrzymała policja, było zwykłą pomyłką, czy ktoś chciał wywołać fałszywy alarm.
Stacje metra Oxford Cirucs i Bond Street zostały ewakuowane na kilkadziesiąt minut, potem jednak ponownie otwarto je dla podróżnych. W wyniku ewakuacji jedna osoba została lekko ranna.
Policjanci apelowali, by mieszkańcy nie zbliżali się do rejonu Oxford Street, a obecnych tam prosili o pozostanie w budynkach. Przebywający w sklepach klienci nie mogli wychodzić na zewnątrz.
Oxford Street to znana na całym świecie handlowa ulica w Londynie - znajduje się na niej ok. 300 sklepów. Dziś w wielu miastach na całym świecie organizowany jest tzw. Czarny piątek, czyli wyprzedaże.