Siostra Sharon Tate - żony Romana Polańskiego i jednej z ofiar sekty Charlesa Mansona - miała dostać telefon z kalifornijskiego więzienia w niedzielę wieczorem czasu lokalnego. Poinformowano ją, że Manson nie żyje - podaje CBS Los Angeles.
W zeszłym tygodniu w mediach pojawiła się niepotwierdzona informacja, że skazany trafił do szpitala w Bakersfield. Władze więzienia nie potwierdzały tych informacji i zaznaczały, że nie informują o stanie zdrowia osadzonych.
Manson był przywódcą sekty, zwanej przez jej członków "rodziną". W 1969 roku kilkoro członków kultu - za namową lidera - włamało się do domu w Beverly Hills. Tam brutalnie zamordowali pięć osób. Wśród nich była ciężarna aktorka i żona Romana Polańskiego, Sharon Tate. Kolejnego dnia sekta zabiła kolejne dwie osoby, zamożną parę mieszkającą w Los Angeles.
Rok później Manson został skazany na śmierć. Jednak ten wyrok po zmianie prawa stanowego zamieniono na dożywocie. Już wcześniej Manson miał na koncie liczne wyroki za drobne przestępstwa, m.in. kradzieże i wyłudzenia.
Ze względu na drastyczny charakter zbrodni, a także fakt, że Polański był już wtedy znanym reżyserem, sprawa morderstwa była bardzo głośna, a Manson stał się jednym z najbardziej niesławnych przestępców swoich czasów.
Manson widział się jako przywódcę w nadchodzącej "wojnie rasowej" w USA. Wg prokuratorów miał liczyć, że wina za morderstwa spadnie na czarnoskórych Amerykanów - opisuje BBC.