"Pijany Rumun nie wie, jak trafił do Londynu". Ta historia ma dużo ciemniejszą stronę

Historie Mihai Dancia wiele mediów podchwyciło, gdy jeszcze wydawała się zabawna. Mieszkaniec Rumunii miał upić się w Rumunii i obudzić... w Wielkiej Brytanii. Jednak powód, dla którego mężczyzna miał problemy z pamięcią do zabawnych nie należy.

W dobie tanich linii lotniczych i otwartych granic wydaje się całkiem możliwe, żeby w trakcie imprezy wpaść na pomysł, by udać się do innego kraju i ten pomysł zrealizować. To miało się przydarzyć Mihai Danciowi z Rumunii. 

Najpierw rumuńskie, a za nimi zagraniczne serwisy opisały, że mężczyzna obudził się pijany w Londynie i nie wiedział, jak się tam znalazł. Miał rzekomo wcześniej brać udział w imprezie ze znajomymi. Pojawiły się nawet doniesienia, że był to wynik zakładu o to, czy uda mu się znaleźć pracę.

Torturowany przez kilkanaście godzin "dla przykładu"

Jednak już tylko media w Rumunii śledziły sprawę dalej i okazało się, że prawda o historii mężczyzny wcale nie jest zabawna. Serwis libertatea.ro opisuje, że Danciu padł ofiarą handlarzy ludźmi. 40-latek chciał znaleźć pracę w Wielkiej Brytanii i dał się nabrać na nieuczciwą ofertę.

Na miejscu okazało się, że "zapewnione mieszkanie" to w rzeczywistości pokój, w którym wraz z innymi mężczyznami musiał spać na podłodze, zaś pracować ma przez 12 godzin dziennie. Ponadto mężczyzna miał obawiać się, że nie dostanie obecnego wynagrodzenia i zdecydował się na powrót do kraju.

To nie spodobało się jego pracodawcom (wg. doniesień mediów także Rumunom). Mieli też chcieć "dać przykład" innym pracownikom, którzy byliby niezadowoleni z warunków. Z relacji mężczyzny wynika, że został związany i zakneblowany, a potem bity przez kilkanaście godzin. Według jednych relacji Danciu miał sam uciec, zaś według innych - oprawcy oblali go alkoholem i zostawili na ulicy. Trafił do szpitala, a po odzyskaniu przytomności miał problemy z przypomnieniem sobie, jak w ogóle trafił do Wielkiej Brytanii. Pomogła mu pracująca tam rumuńska pielęgniarka, która opublikowała jego wizerunek na Facebooku. Gdy wyszedł ze szpitala, znajomi pomogli mu wrócić do domu.

Więcej o: