"W czasie swojej wizyty Trump odsłonił swoją prawdziwą naturę niszczyciela światowego pokoju i stabilności i błagał o wojnę nuklearną na Półwyspie Koreańskim" - napisano w komunikacie północnokoreańskiego MSZ.
Była to pierwsza reakcja Pjongjangu na azjatycką podróż Donalda Trumpa.
W jej trakcie wiele rozmów było poświęconych kwestii Korei Północnej. Trump apelował do państw świata o zerwanie wszelkich relacji gospodarczych i finansowych z Koreą Północną oraz o obniżenie statusu relacji dyplomatycznych.
Podczas forum ekonomicznego w Wietnamie Donald Trump powiedział, że region Azji i Pacyfiku jest zakładnikiem "pokręconych fantazji" przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una. Wezwał także do jedności przeciwko reżimowi w Pjongjangu. Amerykański prezydent przekonywał, że w związku z rozwojem północnokoreańskiego programu nuklearnego jest coraz mniej czasu na rozwiązanie kryzysu.
Podczas wizyty w Korei Południowej Trump stwierdził, że Stany Zjednoczone są przygotowane na wypadek konieczności podjęcia działań militarnych wobec komunistycznej Korei. Choć - zastrzegł - obecnie amerykańska administracja wykorzystuje inne instrumenty nacisku na Pjongjang. Donald Trump miał też odwiedzić koreańską strefę zdemilitaryzowaną oddzielająca dwa państwa koreańskie. Do wizyty jednak nie doszło z powodu złej pogody.
Amerykańska administracja uważa, że kluczową rolę w powstrzymaniu nuklearnych ambicji Korei Północnej do odegrania mają Chiny. Chodzi o presję gospodarczą na reżim w Pjongjangu. W czwartek podczas wizyty w Pekinie prezydent Trump wezwał chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, by działał szybko w tej sprawie. Xi Jinping podkreślił, że Chiny chcą i będą dążyć do denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego.
W tym roku Pjongjang przeprowadził wiele testów rakietowych i szóstą próbę jądrową. Po raz ostatni testował rakiety pod koniec września.