"Przykro mi, ale to było lata przed tym, jak Paul Manafort stał się częścią kampanii Trumpa. Dlaczego Kręcąca Hillary i Demokraci nie są w centrum uwagi?" - napisał prezydent Trump na Twitterze.
W kolejnym tweecie napisał: "Ponadto nie ma ŻADNEGO SPISKU".
Prawnik prezydenta Jay Sekulow powiedział, że Trump nie zamierza wpływać na dochodzenie prowadzone przez specjalnego prokuratora Departamentu Sprawiedliwości Roberta Muellera, byłego szefa FBI.
- Prezydent nie będzie ingerował w przebieg dochodzenia, nie zamierza też usuwać ze stanowiska specjalnego prokuratora - powiedział adwokat w telewizji CNN.
Paul Manafort, który przez kilka miesięcy prowadził kampanię wyborczą Donalda Trumpa, oddał się w ręce władz. Postawiono mu bardzo poważne zarzuty - m.in. spiskowania przeciwko USA, prania pieniędzy i składania fałszywych zeznań.
W ramach tego samego śledztwa zarzuty usłyszał także Rick Gates, wieloletni partner biznesowy Manaforta i jego zastępca w sztabie Trumpa.
Zobacz też: Szef kampanii Trumpa oskarżony o "spisek przeciwko USA". Przełom w "rosyjskim" śledztwie
Śledztwo dotyczące możliwej współpracy między Rosjanami a ludźmi Trumpa prowadzi zespół pod przewodnictwem specjalnego prokuratora Roberta Muellera.
Manafort kierował kampanią Donalda Trumpa od czerwca do sierpnia 2016 roku. Odszedł ze sztabu w atmosferze skandalu, gdy media zaczęły pisać o tym, że miał otrzymywać wielomilionowe kwoty od prorosyjskiej Partii Regionów byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza.
Według "New York Timesa" Manafort miał przyjąć nielegalnie 12,7 mln dolarów w gotówce. Manafort zaprzeczał, że doradzał rządowi Ukrainy i znajdował się na tajnej liście płac. Dokumenty potwierdzające te oskarżenia odnaleźli ukraińscy śledczy.
Manafort nigdy nie zarejestrował się jako współpracownik obcego rządu w Departamencie Sprawiedliwości, choć lobbował na rzecz Janukowycza wśród waszyngtońskich polityków.
Nie ma wątpliwości, że po tak poważnych zarzutach wobec ludzi, którzy blisko współpracowali z Trumpem w kampanii wyborczej, kolejny raz wróci temat usunięcia prezydenta z urzędu.
Zobacz też: Impeachment Trumpa. Co musi się stać, żeby naprawdę do niego doszło
Jak wskazuje amerykańska konstytucja w art. 2, "Prezydent i Wiceprezydent USA (...) mogą zostać usunięci z urzędu, gdy zostanie im udowodniona zdrada, łapówkarstwo lub inne "poważne przestępstwa i złe zachowania".