Z obawy przed prześladowaniami i przemocą ze strony wojska i buddyjskich mnichów pół miliona Rohindżów uciekło ze swojego kraju. Zaledwie w ciągu kilku tygodni spora część muzułmańskiej mniejszości w Mjanmie zostawiła swoje domy - w wielu przypadkach spalone - i lądem lub wodą uciekła do sąsiedniego Bangladeszu.
Niektórzy utonęli w oceanie lub leżącej na granicy rzece Naf. Agencje fotograficzne pokazują zdjęcia rodziców, chowających dzieci w masowych grobach na skraju przeludnionych obozów dla uchodźców. Pomimo skali i dramatu Rohindżów, ten kryzys nie przyciąga proporcjonalnej uwagi mediów. Tymczasem swoją bezsilnością i tragedią uciekinierów porażeni są nawet najbardziej doświadczeni dziennikarze, którzy relacjonują sytuację.
Jeffrey Gettleman, laureat nagrody Pulitzera, pisał m.in. o wojnach na Bliskim Wschodzie i ludobójstwie w Sudanie. Jednak sytuacja, z którą spotkał się wśród uchodźców z Mjanymy, przerosła go mimo tego doświadczenia. Na łamach "New York Times'a" pisze ostro: "Co mam powiedzieć matce, której dziecko wrzucono do ognia?"
Jak czytamy artykule, dziennikarz przeprowadził wywiad z Rajumą w obozie dla uchodźców, w sąsiedztwie kolejek ludzi, czekających pokornie na wydanie racji żywnościowej w postaci paczki ciastek.
"Opowiedziała mi, że żołnierze spalili jej wioskę w sierpniu. Oddzielili mężczyzn od kobiet. Tych pierwszych zabili, kobiety zaczęli gwałcić. Zanim zabrali ją, wrzucili jej dziecko do płonącego domu" - czytamy. Dziennikarz pisze, że z początku był zły sam na siebie: że każe kobiecie przeżywać to jeszcze raz, że nikt może nie chcieć czytać o czymś tak strasznym, oraz że sam jest bezsilny.
"Zdałem sobie jednak sprawę, że jeśli tego nie opiszę, to będzie to kolejna obelga wobec Rohindżów. To będzie jak mówienie Rajumie, że świata nic nie obchodzi, co wycierpiała" - pisze Gettleman.
Dziennikarz wspomina, że taką rozmowę trudno było mu zakończyć. "U nas powiedzielibyśmy: porozmawiaj ze specjalistą. Ale tutaj nie ma psychiatrów, a ona wróci do namiotu z folii, gdzie nie ma nic do roboty" - czytamy w "NYT".