Do podwójnego ataku doszło w sobotę wieczorem w stolicy kraju, Mogadiszu. Ciężarówka wybuchła w pobliżu hotelu "Safari", na ruchliwym skrzyżowaniu, w dzielnicy, w której znajdują się instytucje rządowe, restauracje i sklepy. Eksplozja była tak silna, że zniszczone lub uszkodzone zostały okoliczne budynki. Dziesiątki pojazdów stanęły w ogniu.
Dwie godziny później do kolejnego wybuchu doszło w okolicy stołecznej medyny.
Na razie nikt nie przyznał się do przeprowadzenia ataku. Także podejrzewana przez somalijskie władze, związana z al-Kaidą grupa al Shabaab, która regularnie przeprowadza zamachy zarówno w stolicy, jak i innych regionach kraju.
Celem al Shabaab jest obalenie rządu sprzymierzonego ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Afrykańską i narzucenie bardziej restrykcyjnej interpretacji islamu. Rebelianci sprawowali kontrolę nad stolicą w latach 2007-2011. Oddali ją po nasileniu się walk. W usunięciu rebeliantów z większości terytorium Somalii pomogły siły pokojowe Unii Afrykańskiej.
Sobotni zamach był najkrwawszym atakiem od czasu rebelii islamistów w 2007 roku. Somalijskie władze spodziewają się, że bilans ofiar może wzrosnąć. Wśród zabitych jest co najmniej czterech wolontariuszy Somalijskiego Czerwonego Półksiężyca. Organizacja poinformowała, że wciąż kilkoro jej wolontariuszy jest na liście osób zaginionych.
Somalijskie władze ogłosiły trzydniową żałobę. Atak potępiły między innymi Stany Zjednoczone.