Wszystko rozegrało się w środę rano ok. godziny 10 lokalnego czasu w jednym z domów dziennej opieki nad dziećmi. Przebywało w nim wówczas od 6 do 8 maluchów. W pewnym momencie jeden z nich - dwulatek - we wciąż niewyjaśnionych okolicznościach nacisnął spust i postrzelił dwóch trzyletnich chłopców.
Obaj trafili do szpitala. - Jeden z nich został ranny w ramię. Jego stan jest stabilny i wiele wskazuje na to, że wróci do pełni zdrowia - powiedział porucznik Gary Mann z lokalnej policji. - Drugi natomiast doznał obrażeń twarzy i jest w dużo poważniejszym stanie - dodał.
Przesłuchano już kobietę, pod opieką której znajdowały się dzieci - także jej. Żadne z nich nie zostało jednak poszkodowane. Śledczy rozmawiali również z dziećmi, które były świadkami zdarzenia.
Funkcjonariusze nie ujawniają jednak na razie informacji, w jaki sposób przechowywana była broń oraz jakim cudem trafiła ona w ręce malca. Jak dotąd nikogo nie zatrzymano, podobnie jak nikomu nie postawiono w tej sprawie żadnych zarzutów.