W pięciu słoiczkach z pokarmem dla niemowląt w jednym z marketów we Friedrichshafen nad Jeziorem Bodeńskim stwierdzono obecność trującej substancji - poinformowały służby. Rzecznik policji oświadczył, że nieznany sprawca działał bez żadnych skrupułów i zapewnił, że władze podchodzą do sprawy "ze stosowną powagą". Jak na razie wszystkie słoiczki z pokarmem dla niemowląt usunięto ze sklepowych półek, jednak policjanci ostrzegają, że błędem byłoby koncentrowanie się wyłącznie na jedzeniu dla niemowląt.
Według agencji prasowej DPA, sprawca już w połowie września wysłał do koncernów spożywczych oraz sieci drogeryjnych, a także do policji mail, w którym podał adresy sklepów z zatrutą żywnością we Friedrichshafen. Jednocześnie sprawca zagroził, że zamierza zatruć kolejne dwadzieścia produktów spożywczych, nie tylko w Niemczech, lecz także za granicą - poinformował na konferencji prasowej w Konstancji prowadzący sprawę prokurator Alexander Boger. Wg prokuratury sprawca domaga się kilkumilionowego okupu. Natomiast tabloid "Bild" podaje, że chodzi o sumę 10 mln euro.
Do zatrucia pokarmu dla niemowląt sprawca użył etylenoglikolu, który jest bezwonną substancją o konsystencji syropu i słodkim posmaku.
Jak wskazała radca ministerialny Petra Mock, "już 30 ml może zagrozić zdrowiu dorosłego człowieka". Jednocześnie zapewniła, że środek ten nie musi doprowadzić do śmierci, jeśli na czas udzielona zostanie pomoc lekarska.
Policja opublikowała zdjęcie podejrzanego o przestępstwo. Jak poinformował rzecznik policji Uwe Stürm, chodzi o 50-letniego mężczyznę średniego wzrostu o szczupłej, wysportowanej sylwetce. Żeby trudniej było go rozpoznać, nosił okulary.
Policja zaapelowała do konsumentów o zachowanie szczególnej uwagi i ostrożności, gdyż " w przypadku trucizny chodzi o poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia". Nie ma wprawdzie powodów do paniki, jednak konsumenci powinni zwracać większą uwagę na to, czy produkty są nienaruszone i natychmiast informować policję, jeśli odkryją coś niepokojącego.
Landowy Urząd Ochrony Konsumenta w Badenii-Wirtembergii domaga się szybszego przepływu informacji. Jak oświadczył rzecznik urzędu Niklaas Haskamp, "konsumenci powinni być szybciej informowani o problemach dot. żywności szczególnie w przypadku, kiedy zachodzi ryzyko dla ich zdrowia lub życia".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''