Ich hotel został zniszczony, panuje chaos. Miejscowe radio zaleca turystom, by nie opuszczali hoteli, bo na spustoszonej wyspie zaczyna brakować wszystkiego, więc zaczęły się rabunki na ulicach.
Jak informują nas znajomi Sylwii i Tomasza, którzy z Polski próbują robić wszystko, by zorganizować dla nich pomoc, w hotelu nie ma prądu, a jeśli zostaje przywrócony, to tylko na chwilę. Kontakt telefoniczny jest bardzo utrudniony, podobnie jest z internetem.
Pan Tomasz przesłał portalowi Gazeta.pl dramatycznego esemesa:
Zostaliśmy zostawieni tutaj sami. Ewakuacja tylko Amerykanów. Nam nie pozwolili wejść do samolotu. Prosimy o pomoc
Po kilkudziesięciu minutach znów udało nam się skontaktować:
Woda nam się kończy, jedzenie też. W tym momencie jesteśmy z powrotem w hotelu. Na lotnisku holenderscy żołnierze wpuszczali do samolotów Amerykanów, innym kazali wracać do hoteli!
Pan Tomasz pisze, że nie ma żadnej pomocy ze strony polskich służb.
Polskie władze nie zrobiły nic, żeby nam pomóc, oprócz zdawkowych esemesów raz dziennie z adresami schronisk, do których i tak nie możemy dotrzeć ze względu na katastrofalną sytuację na ulicach!
Dodatkowo istniała groźba, że w wyspę uderzy kolejny huragan - Jose. I to zaledwie kilkadziesiąt godzin po tym, jak huragan Irma zniszczył ją w 90 procentach.
Huragany windy.com
Hotel Sylwii i Tomasza znajduje się tuż przy lotnisku, które zostało mocno zniszczone przez huragan.
Jak informuje znajomi pary, hotelu pilnuje kilku żołnierzy holenderskich. "Ale poza tym brak pomocy Królestwa Holandii (w przeciwieństwie do części francuskiej wyspy, skąd ewakuowano już Polaków)" - pisze pan Piotr.
"Tomek i Sylwia znajdują się na listach MSZ. Rodzina jest w stałym kontakcie z konsulem generalnym w Hadze. Niestety na razie żadnych konkretów" - informuje.
- Dzisiaj skontaktowaliśmy się z polskim MSZ, który skontaktował się z holenderskim.
Podobno zostali wpisani na listę podczas pierwszej akcji ratunkowej, lecz tak naprawdę nic nie jest pewne - poinformował nas inny znajomy pary.
Z jego informacji wynika, że francuskie i amerykańskie służby zabrały część swoich obywateli od razu po przejściu huraganu.
Przez chwilę była nadzieja na ewakuację. Znajomi informują, że Sylwia i Tomasz zostali w pewnym momencie powiadomieni przez obsługę hotelu, że mają szybko udać się na lotnisko. Dotarli i ustawili się w długiej kolejce czekających na to, by dostać się na pokład samolotu, który miał ich zabrać na Curacao.
Niestety, po jakimś czasie dostali informację, że polecą tylko Amerykanie. Jak napisał nam pan Tomasz, są już z powrotem w hotelu. Bez żadnych konkretnych informacji i z kończącymi się zapasami.
Zobacz skalę zniszczeń na wyspie >>>
Historię innej polskiej pary, która nie może wydostać się z wyspy, opisuje TVN24. - Chciałabym, żebyśmy jak najszybciej mogli stąd wylecieć. Mieliśmy wracać w czwartek. Nie umiem powiedzieć, kiedy to się stanie - powiedziała Dorota Malawska, która na Sint Maarten także przyleciała, by spędzić miesiąc miodowy.
O sytuację Polaków zapytaliśmy MSZ. Resort zapewnia, że wraz z polskimi placówkami monitoruje huragan i jest to obecnie priorytet dla służb dyplomatyczno-konsularnych.
"W wyniku przejścia huraganu doszło do dużych zniszczeń na wyspach, w tym na Sint Maarten i Saint-Martin. Na miejscu obecne jest holenderskie, francuskie i brytyjskie wojsko, które pomaga w odbudowie podstawowej infrastruktury (np. lotniska) i dostarczeniu niezbędnej pomocy, w tym wody pitnej" - poinformowało nas biuro prasowe MSZ.
Według zapewnień resortu, ambasady RP w Hadze, Paryżu i Londynie na bieżąco monitorują sytuację obywateli polskich przebywających na wyspach dotkniętych huraganem. "Placówki pozostają w bieżącym kontakcie z obywatelami i przekazują zalecenia uzyskiwane od władz, w tym gdzie organizowane są punkty dystrybucji artykułów pierwszej potrzeby" - podało MSZ.
Konsulowie przekazali władzom holenderskim, francuskim i brytyjskim dane obywateli polskich wymagających pomocy. Dokładają oni starań, aby Polacy byli objęci niezbędną pomocą (w tym ewakuacją, jeżeli taka stanie się możliwa), na takich samych warunkach jak obywatele wspomnianych państw
- poinformowało biuro prasowe.
Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi na konkretne pytania, przede wszystkim o to, kiedy Polacy mogą być ewakuowani oraz o komunikację z nimi. Telefonicznie rzeczniczka resortu była nieuchwytna.
Zobacz też: Ewakuują nawet delfiny. Wielka ucieczka przed Irmą >>>