Nigeria, Gwinea, Wybrzeże Kości Słoniowej - z tych państw pochodzi najwięcej osób, które w tym roku dostały się do Europy drogą morską. Migranci najczęściej wypływają z wybrzeża Afryki - głównie z Libii - i trafiają w większości do Włoch.
Od początku roku ten szlak pokonało 112 tys. osób. Co najmniej 2378 zginęło na morzu. Trudno określić, ilu straciło życie w drodze przez północ Afryki i z rąk przemytników, którzy wymuszają okupy, zmuszają do niewolniczej pracy i wykorzystują migrantów seksualnie.
Kraje Europy od dawna nie są w stanie poradzić sobie z tym kryzysem. W zeszłym roku na morzu zginęło najwięcej ludzi w historii - ponad 5 tys. Teraz prezydent Francji Emmanuel Macron zaproponował koncepcję, która mogłaby być częścią rozwiązania kryzysu.
Prezydent Francji zapowiedział, że chce, aby w Afryce powstały tzw. hot spoty, czyli ośrodki, w których ludzie mogliby złożyć wniosek o nadanie statusu uchodźcy we Francji. Tam rozpatrywałoby wnioski i poddawano ich m.in. kontroli bezpieczeństwa. Macron miał zasugerować, że chce, aby w Libii takie ośrodki powstały jeszcze tego lata.
Celem hot spotów ma być z jednej strony ograniczenie napływu nielegalnych imigrantów, z drugiej - zmniejszenie ryzyka na jakie narażają się ludzie przeprawiając przez Morze Śródziemne.
Chodzi także o to, aby uprzedzić w działaniach gangi zajmujące się przemytem imigrantów. Robią to często w warunkach, w których życie tych ludzi jest zagrożone. Macron postanowił wyhamować falę napływu uchodźców po drugiej stronie Morza Śródziemnego - tam skąd przybywają.
Prezydent przyznał, że inne kraje europejskie odnoszą się do tego pomysłu ze sceptycyzmem bądź wyraźną niechęcią. Jego zdaniem, w Libii koczuje od ośmiuset tysięcy do miliona osób. Wszystkie one czekają na możliwość przedostania się do Europy.
Wcześniej w tym tygodniu Macron prowadził rozmowy pokojowe między liderami dwóch walczących w Libii frakcji. Uznawany przez ONZ rząd w Trypolisie i Narodowa Armia Libii zgodzili się na zawieszenie broni.
W teorii zapewnienie bezpiecznej możliwości dostania się do Europy mogłoby zniechęcić ludzi do niebezpiecznej drogi morskiej. Szczególnie, gdyby po jej pokonaniu groziła im deportacja, jeśli nie uzyskają statusu uchodźcy lub innej możliwości legalnego pobytu.
Jednak w propozycji Macrona są dwie bardzo poważne luki.
Po pierwsze - Libia jest niebezpiecznym krajem, migranci żyją tam w fatalnych warunkach. Ponadto przemytnicy dosłownie prowadzą tam handel ludźmi. Uciekinierzy z innych państw Afryki są przetrzymywani jako zakładnicy dla okupu, zaś kobiety sprzedawane jako niewolnice seksualne. Ponadto hot spoty w innych miejscach często się nie sprawdzają.
- Z tak zwanymi hot spotami nie mamy dobrych doświadczeń. Cztery lata temu na takie rozwiązanie zdecydowały się władze Australii. Dziś w tych hot spotach na Nauru czy w Papui Nowej Gwinei przebywa około dwóch tysięcy osób - w straszliwych warunkach i bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość - komentuje w odpowiedzi na nasze pytania Rafał Kostrzyński, rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) w Polsce.
Jak dodaje, nie mają oni dostępu do edukacji, pomocy medycznej i nie mogą dołączyć o swoich bliskich w Australii.
- Migranci w Libii przebywają w skrajnie niehumanitarnych warunkach, narażeni na tortury, przemoc i wyzysk. Oni nie padają ofiarami przemytników dopiero na terenie Libii, ale już tam docierają jako ofiary przemytników - wyjaśnia Kostrzyński.
Rzecznik podkreśla, że istnieje potrzeba zmiana podejścia do napływu uchodźców i migrantów do Libii. UNHCR proponuje tworzenie uchodźcom alternatywnych sposobów dotarcia.
- To są np. wizy humanitarne, wizy pracownicze, stypendia studenckie itp. Poza tym, konieczne jest zajęcie się przyczynami masowej migracji: brakiem stabilizacji w krajach pochodzenia uchodźców i migrantów - zaznacza Kostrzyński.
Po drugie - nie wiadomo, co dokładnie na na myśli. Serwis euobserver.com zwraca uwagę, że szczegółowe wyjaśnienia władz Francji różnią się od medialnej interpretacji słów Macrona.
Wg euobserver.com słowa o hot-spotach nie odnosiły się konkretnie do Libii, a prezydent jedynie ogólnie mówił o tym, że osoby ubiegające się o status uchodźcy powinny być sprawdzane jak najbliżej swojego kraju.
Ponadto kancelaria prezydenta podkreślała później, że wprowadzenie w życie planu wymagałoby spełnienia warunków bezpieczeństwa, co może znacznie go opóźnić.
Rzecznik UNHCR w Polsce podkreśla, że "żyjemy w świecie, w którym jeszcze nigdy tak dużo osób nie musiało uciekać przed wojną czy prześladowaniem".
Na koniec 2016 roku 65,6 miliona ludzi było albo uchodźcami, wewnętrznymi przesiedleńcami albo ubiegało się o status uchodźcy.
- W takich czasach ważne jest by poszczególne państwa same udzielały ochrony potrzebującym, zamiast zlecać te obowiązki innym w ramach outsourcingu. Uchodźcy to ludzie - komentuje Kostrzyński.
Możesz wesprzeć UNHCR w pomocy uchodźcom na całym świecie>>>