Biuro podróży, z którym do Korei wypuścił się Otto Warmbier, reklamowało wycieczkę jako " niskobudżetową podróż do miejsca, którego mama radziłaby unikać". Otto zwiedzał kraj z niewielką grupą turystów. To miała być przygoda jego życia i krótki odpoczynek przed kolejnym etapem studiów.
W Nowy Rok wszyscy poszli oglądać pokaz fajerwerków. To właśnie tej nocy Otto miał się dopuścić "wrogich działań przeciwko KRLD" i "próby przewrotu", a dokładniej - zerwania plakatu propagandowego z zamkniętej dla turystów części hotelu Yanggakdo. Jednak, jak opowiada Danny Gratton, który dzielił z Warmbierem pokój, nic nie wskazywało na to, żeby coś takiego rzeczywiście miało miejsce.
Naprawdę dobrze go poznałem. Otto był niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Jego zachowanie nie wskazywało na to, że mógłby coś takiego zrobić. Przez cały wyjazd sprawiał wrażenie niezwykle uprzejmego dzieciaka
- opowiadał dziennikarzom "Washington Post". O zarzutach postawionych mężczyźnie dowiedział się dopiero z mediów.
Wcześniej nic nie zapowiadało tragedii. Na jednym z ostatnich nagrań z Warmbierem widać, jak cała grupa rzuca śnieżkami.
Gratton i Warmbier byli ostatnimi uczestnikami wycieczki, czekającymi na kontrolę na lotnisku. W pewnym momencie dwóch funkcjonariuszy podeszło do studenta i gestem pokazało mu, że ma pójść z nimi. Gratton myślał, że to tylko rutynowa kontrola.
Nieco nerwowo zażartowałem, że to ostatni raz, kiedy się widzimy. I tak się właśnie stało. Już nigdy więcej go nie zobaczyłem. Co więcej, byłem jedyną osobą, która widziała, jak go zabierali
- mówił gorzko. Mężczyzna dodał, że Otto nie stawiał oporu i nie wyglądał na przestraszonego, a wręcz "lekko się uśmiechał". Nie pojawił się już na pokładzie samolotu do Pekinu. Jeden z pasażerów opowiadał, że słyszał jak Otto rozmawiał telefonicznie z opiekunem wycieczki i skarżył się na ból głowy, przez który nie mógł lecieć do domu.
29 lutego Warmbier oficjalnie przyznał się na konferencji prasowej do "popełnienia poważnego przestępstwa przeciwko KRLD". Otto powoli i spokojnie odczytywał treść przemówienia. Twierdził, że chciał oddać zerwany plakat matce znajomego, która chciała powiesić go na ścianie kościoła. W zamian za to miał otrzymać 100 tys. dolarów. Jednak zdaniem jego ojca, cała ta historia została wymyślona.
Mężczyzna zachował spokój przez niemal całe swoje przemówienie. Dopiero na sam koniec ze łzami w oczach oświadczył, że martwi się o bezpieczeństwo swojej rodziny. Płacząc, raz jeszcze poprosił Koreańczyków o przebaczenie. Został skazany na 15 lat ciężkich robót fizycznych.
W marcu 2016 roku koreańska Centralna Agencja Prasowa udostępniła nagranie z kamery w hotelu Yanggakdo. Widać na nim, że ktoś zdejmuje ze ściany plakat, a następnie kładzie go na ziemi. Nagranie jest niewyraźne i nie widać na nim twarzy sprawcy, jednak to właśnie ono - według reżimu - miało dowodzić winy Warmbiera.
12 czerwca 2017 roku Sekretarz Stanu Rex Tillerson ogłosił, że w wyniku negocjacji rządów USA i Korei Północnej, Otto Warmbier wróci do domu. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że mężczyzna od wielu miesięcy jest w stanie wegetatywnym.
Co się mu stało? Wszyscy zadają sobie to pytanie, ale niezwykle trudno będzie z całą pewnością na nie odpowiedzieć. Z Korei wyszedł komunikat, że niedługo po procesie Otto zatruł się jadem kiełbasianym, a następnie - po przyjęciu tabletki nasennej - zapadł w śpiączkę. Jednak zdaniem ekspertów z Cincinnati nie powinno to doprowadzić do śpiączki.
Ich zdaniem u Warmbiera doszło do nagłego zatrzymania krążenia, który często jest wywołany przez brak dostępu do powietrza. Stąd pojawiają się spekulacje, że Otto mógł być torturowany.
Jeżeli rzeczywiście tak było, to sprawa Warmbiera byłaby najbardziej rażącym przykładem przemocy Koreańczyków wobec Amerykanów od 20 lat. Większość turystów, którzy w tym okresie byli przetrzymywani na terenie Korei Północnej, doświadczyło różnych form przemocy, ale bardzo rzadko tortur - uważa Sung-Yoon Lee z Uniwersytetu w Tuft, który poświęcił swoją karierę akademicką temu reżimowi.
Fakt, że Robert Park [chrześcijański misjonarz - przyp. red.] był poddawany torturom przez niemal dwa miesiące zupełnie mnie nie dziwi, ponieważ Koreańczycy odczuwają władzę nad osobami koreańskiego pochodzenia. Jednak Otto jest młodym mężczyzną rasy kaukaskiej
- mówił portalowi Vox. ONZ zażądało już od Korei Północnej wyjaśnień na temat.