"Duch defetyzmu" kontra "zimny bankier". Francuska debata prezydencka pełna oskarżeń i przytyków

Od zarzutów służenia biznesowi i dżihadystom, po przytyki dotyczące życia osobistego - ostatnia debata przed niedzielnymi wyborami prezydenta Francji była była pełna ostrych ataków. Jednak komentatorzy oceniają, że pomimo wysiłku Marine Le Pen nie nadrobiła różnicy, jaka dzieli ją w sondażach od Emmanuela Macrona.

Temperatura w studiu telewizyjnym w Saint Denis pod Paryżem miała podczas debaty Le Pen - Macron wynosić dokładnie 19 stopni Celsjusza. Jednak przez dwie i pół godziny atmosfera była o wiele bardziej gorąca, a momentami między kandydatami aż iskrzyło. 

Choć sondaże przed drugą turą wyborów prezydenckich dają Macronowi aż 20-procentową przewagę, kandydaci byli w pełni zaangażowani w debatę. Bardzo ostro spierali się m.in.: o kwestie gospodarki i podatków, bezpieczeństwa oraz pozycji Francji w Unii Europejskiej. 

"Duch defetyzmu" kontra "zimny bankier"

Kandydaci już w pierwszych minutach wchodzili sobie w słowo, przerywali i oskarżali wzajemnie. 

- Jestem kandydatką ludu, jestem kandydatką Francji, którą kochamy - zaczęła Le Pen. Oskarżyła swojego kontrkandydata o "cyniczne zachowanie" w kampanii i nazwała go "zimnym bankierem". - Jest kandydatem globalizacji, uprzedmiotowienia, rozczłonkowania Francji przez międzynarodowe korporacje - mówiła. 

Le Pen nazywała Macrona "doradcą Hollanda" (kandydat przez dwa lata był ministrem gospodarki w czasie prezydentury Hollanda) i oskarżała, że nie jest w stanie przeprowadzić reform jako prezydent, bo nie potrafił tego zrobić już jako członek rządu. - Broni pan prywatnych interesów, a nie interesu narodu - zarzucała Le Pen. - Ułatwia pan życie biznesmenom. To oczywiste, oni są pana przyjaciółmi - mówiła. 

- Nasi obywatele muszą odpowiedzieć sobie, czy chcą tego ducha defetyzmu, który pani kreuje. "Europa jest zbyt trudna, NATO jest zbyt trudne, wycofamy się, postawimy mury i granice", to pani propozycje - zarzucił kontrkandydatce Macron. 

- Pani strategią jest po prostu dużo kłamać - stwierdził Macron. - Nigdy nie odpowiadasz na pytania, wyciągasz rzeczy z przeszłości, mówisz o wszystkim i o niczym, nie ma pani żadnych swoich propozycji - zarzucił. 

"Chcesz się bawić w ucznia i nauczycielkę?"

Choć i Macron, i Le Pen przerywali sobie nawzajem i oskarżali, to kandydatka skrajnej prawicy pozwoliła sobie na naprawdę ostre przytyki.

- Nie pogrywaj ze mną. Widzę, że chcesz zabawić się w "ucznia i nauczycielkę", ale mnie to nie kręci - powiedziała Le Pen, wytykając Macronowi jego związek ze starszą o ponad 20 lat kobietą, która była jego nauczycielką. 

Później Le Pen pozwoliła sobie na kolejny przytyk. Zarzuciła Macronowi, że jest uzależniony od Angeli Merkel i ma jej "błogosławieństwo". - Jedno jest pewne, Francja będzie rządzona przez kobietę - przeze mnie lub przez Merkel - powiedziała.

Macron krytykował Le Pen w dużej mierze za brak konkretów w jej propozycjach. Zarzucał kontrkandydatce, że nie przedstawia żadnych szczegółów co do tego, jak zamierza sfinansować niektóre ze swoich obietnic. - Chcesz rozdawać prezenty. Ktoś będzie musiał zapłacić za twoje propozycje - mówił.

Centrysta stwierdził też, że nie da się sfinansować m.in. propozycji Le Pen, która chce, by ludzie przechodzili na emerytury w wieku 60 lat. - Nie wyjaśnia pani, jak to sfinansować. Ten plan będzie oznaczał albo podwyżkę składek, albo obniżenie świadczeń - mówił Macron.

"To ty zamierzasz terroryzować ludzi"

Kolejnym gorącym tematem były kwestie bezpieczeństwa i terroryzmu. Był to jeden z ważniejszych tematów kampanii, w szczególności dla skrajnie prawicowej Le Pen.

- Musimy natychmiast przywrócić granice narodowe, wydalić obcokrajowców z listy obserwacyjnych przez służby i odbierać im obywatelstwo - wymieniała swoje propozycje Le Pen. Zarzucała Macronowi, że ten temat nie jest obecny w jego kampanii, a nawet, że rząd, którego ten był członkiem, przyczynił się do pogorszenia zagrożenia terrorystycznego.

- Musimy zamknąć salafickie maczety, wydalić głosicieli nienawiści, rozprawić się z islamistycznymi organizacjami. Potrzebujemy tysięcy dodatkowych miejsc w więzieniach - zapowiadała dalej liderka Frontu Narodowego.

Macron bronił się przed oskarżeniami i nazywał je "bzdurami". Ponownie zarzuciła Le Pen, że zamiast przedstawiać konkrety, skupia się na atakowaniu go. Podkreślał, że uznaje zagrożenie terrorystyczne jest jego zdaniem priorytetem na najbliższe lata. Mówił o potrzebie wzmocnienia służb i twardszego traktowania podejrzanych o terroryzm. - Jestem jednak za działaniami chirurgicznymi, a nie dotyczącymi wszystkich w jakiejś grupie - zaznaczał. 

- To ty zamierzasz terroryzować ludzi. Pozbawianie ich obywatelstwa nie jest rozwiązaniem. Takie coś nie powstrzyma gotowych na atak samobójczy - mówił Macron. - Wiele państw poza strefą Schengen też zmaga się się z terroryzmem, co pokazuje, że zamknięcie granic nie jest rozwiązaniem- mówił centrysta. 

"Le Pen jako prezydent to marzenie dżihadystów" 

Macron zaznaczał, że przy zmaganiu się z zradykalizowanymi obywatelami Francji trzeba szukać źródła problemu. - Kiedy kobiety i mężczyźni, urodzeni i wychowani w naszym kraju, zostają zradykalizowane i zabijają innych Francuzów, to musimy sobie zadać pytanie, jak do tego doszło i wziąć za to odpowiedzialność - mówił Macron.

- Nasza Republika nie daje miejsca każdemu obywatelowi - mówił. Centrysta zapowiadał jednocześnie, że jest gotowy na "prowadzenie wojny" przeciwko dżihadystom. 

- Jeden z islamskich radykałów powiedział, że marzeniem dżihadystów jest, aby pani Le Pen została prezydentem Francji. Nie da się walczyć z terrorystami, ulegając ich retoryce. Pani chce wojny domowej - zarzucał Macron. 

- Radykalizacją muszą zająć się sądy. Trzeba zamknąć organizacje sportowe, towarzystwa, kluby w których pojawia się fundamentalizm. Wzrost fundamentalistycznej ideologii żywi się ślepotą naszej władzy. To także pańska wina - mówiła Le Pen. 

Komentarze: "Le Pen konsoliduje skrajny elektorat"

Już w trakcie debaty na Twitterze pojawiły się komentarze polskich i zagranicznych dziennikarzy i ekspertów. 

Ekspert ds. bezpieczeństwa Michael Horowitz ocenił, że swoją retoryką w debacie Le Pen chce konsolidować swój skrajny elektorat i nie stara się przyciągnąć nowych wyborców z centrum.

"Nawet w debatach Clinton - Trump kandydaci nie pokazywali wzajemnej pogardy tak otwarcie, jak robią to Macron i Le Pen" - napisał niemiecki dziennikarz Mathieu von Rohr.

Polscy komentatorzy zwracali uwagę m.in. na lepsze przygotowanie Macrona i brak szczegółów w niektórych odpowiedziach Le Pen.

Więcej o: