Co najmniej 58 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych w ataku, do którego doszło w ciągu ostatniej doby w miejscowości Chan Szajchun - podaje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Aktywiści oskarżają reżim Baszara Al-Asada o atak chemiczny w zajmowanej przez rebeliantów prowincji Idlib.
Ludzie zamieszczający zdjęcia i nagrania z miejsca nalotu od razu ostrzegali, że prawdopodobnie użyto broni chemicznej.
Sytuację opisuje na Twitterze Dr Shajul Islam, który - jak pisze - jest lekarzem wykształconym w Wielkiej Brytanii i obecnie pracuje w północnej Syrii. "Nasz szpital jest przepełniony ofiarami ataku sarinem" - pisze na Twitterze. Pokazuje też nagrania pacjentów. Zwraca uwagę, że ich źrenice i brak reakcji na światło są symptomami ataku tym środkiem bojowym.
- To pacjent numer jeden. Nie reaguje na światło. Pokażemy wam innych pacjentów, wszyscy nie mają reakcji na światło. Źrenice wycelowane w punkt - mówi dr Islam. Widać też zwężone źrenice, co jest jednym z symptomów kontaktu z sarinem.
Osoby z objawami kontaktu z bronią chemiczną trafiły też do innych szpitali i klinik w regionie. Na nagraniach widać lekarzy, udzielających pomocy noworodkom. Niektórzy pacjenci zdradzają inne objawy kontaktu z sarinem, m.in. drgawki.
Na innych nagraniach - zbyt drastycznych, by je tutaj pokazać - widać kilkuletnie, martwe dzieci. Wg opisów są one ofiarami ataku chemicznego w Idlib.
Sarin jest bezbarwną cieczą, którą można mieszać z wodą. Wnika do organizmu przez skórę i drogi oddechowe. Dawka śmiertelna to kilkanaście miligramów. Śmierć następuje po kilku minutach.
Sarin to środek o działaniu paralityczno-drgawkowym. W uproszczeniu blokuje przekazywanie informacji w organizmie i sprawia, że funkcje organizmu niewymagające świadomego działania - oddychanie, wydalanie, ślinienie - zaczynają działać w sposób niekontrolowany.
Pierwszymi objawami są: zwężenie źrenic, ból oczu, duszność, ból klatki piersiowej i ślinienie. Po tym następują wymioty, biegunka, drgawki i porażenie mięśni. Przed śmiercią ofiara zapada w śpiączkę i dusi się.
W 2013 roku reżim Al-Asada dokonał ataku sarinem na przedmieściach Damaszku. Zginęło kilkaset osób.
Więcej nt. sarinu przeczytasz na wyborcza.pl>>>
W styczniu agencja Reutera informowała, że ONZ i Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) po raz pierwszy uznały, iż odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent tego kraju Baszar el-Asad i jego brat.
Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-2015, odpowiada Asad, jego młodszy brat Maher el-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych.
Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas Reuterowi, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne.
Najwięcej ludzi, którzy uciekli przed wojną z Syrii, mieszka w sąsiednich krajach: Turcji, Libanie i Jordanii. Pomagają im tam polskie i zagraniczne organizacje pomocowe, które można wesprzeć pieniężnie. W regionie działa m.in. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polska Akcja Humanitarna, Polska Misja Medyczna i Lekarze Bez Granic. CZYTAJ, JAK POMÓC UCHODŹCOM>>>