Amerykański senator Richard Burr oświadczył w środę, że Rosja potencjalnie może zakłócić wybory w krajach europejskich, pomagając zwyciężyć kandydatom, którym sprzyja. W rozmowie z dziennikarzami powiedział wprost, że wszystko wskazuje na aktywne zaangażowanie Rosji w wybory we Francji - podał portal France24. I nie jest to jedyne ostrzeżenie.
"The Guardian" poinformował w niedzielę o fałszywym sondażu prezydenckim rozpowszechnianym przez rosyjską agencję Sputnik. Agencja opublikowała raport, w którym twierdzi, że Francois Fillon wybił się na prowadzenie w wyścigu prezydenckim. W rzeczywistości kandydat ten plasuje się za Emmanuelem Macronem i Marine Le Pen i prawdopodobnie nie wejdzie do drugiej tury wyborów.
Tymczasem francuski minister obrony narodowej Jean-Yves Le Drian oznajmił, że jego ministerstwo zostało w ubiegłym roku zaatakowane 24 tys. razy - to dwa razy więcej niż w 2015 roku - czytamy na stronie EU Observera. Polityk przyznał w "Le Journal du Dimanche", że "ryzyko ciążące na francuskiej demokracji jest prawdziwe" i naiwnością byłoby myśleć, że Francja jest zabezpieczona przed tym, co spotkało USA.
Już w styczniu w raporcie amerykańskiego wywiadu padło ostrzeżenie, że Putin "wykorzysta to, czego się nauczył w czasie kampanii wymierzonej w amerykańskie wybory prezydenckie, by w przyszłości dalej wpływać na USA oraz kraje na całym świecie, w tym na amerykańskich sojuszników i ich wybory prezydenckie" - czytamy na portalu EU Observer.
A TERAZ ZOBACZ: FBI sprawdza, czy Rosja pomogła wygrać Trumpowi