Trump przed kamerami ma podpisać ważne dokumenty. To, co robi chwilę później, zdumiewa doradców

Donald Trump, choć dopiero od trzech miesięcy jest prezydentem USA, zdążył już przyzwyczaić opinię publiczną do niepoprawnych zachowań. Ale to, co zrobił w piątek podczas uroczystości w Biały Domu, wprawiło w osłupienie nawet jego najbliższych doradców.

W przyszłym tygodniu Donald Trump przyjmie w swojej prywatnej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie prezydenta Chin Xi Jinpinga. Jak podkreślają zgodnie komentatorzy, ale i sam prezydent USA, to bardzo ważne z punktu widzenia polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, spotkanie. O tym, jak trudne będą to rozmowy Trump napisał w czwartek na Twitterze: "Nie można dłużej mieć tak ogromnego deficytu handlowego".

Na następny dzień, a więc na tydzień przed wizytą chińskiego przywódcy, prezydencka administracja zaprosiła do Gabinetu Owalnego dziennikarzy na uroczystość podpisania dwóch ważnych rozporządzeń. Dokumenty miały posłużyć do walki z nadużyciami w handlu zagranicznym między USA, a Chinami, co Trump wielokrotnie poruszał jeszcze w kampanii przed wyborami.

W piątek na zakończenie spotkania z mediami Donald Trump wygłosił krótkie oświadczenie. Powiedział m.in., że liczy na szybkie wdrożenie nowych przepisów handlowych i... ku zaskoczeniu doradców, opuścił gabinet bez złożenia stosownych podpisów.

Gdy prezydent wychodził, próbował go jeszcze zawrócić wiceprezydent Mike Pence, ale Trump nie dał się namówić do powrotu. Tym bardziej, że jeden z dziennikarzy zapytał wychodzącego prezydenta, czy ten wystąpi do departamentu sprawiedliwości o immunitet dla Michaela Flynna. Flynn, który w atmosferze podejrzeń o kontakty sztabu wyborczego Trumpa z Rosjanami, stracił stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, zaproponował, że zgodzi się na przesłuchanie przed komisjami wywiadu w Kongresie, ale w zamian za immunitet.   

Ostatecznie prezydent podpisał oba rozporządzenia.