Sprawę badał sąd w Turynie. Jak podaje BBC, sędzia uznał, że słowo "wystarczy" nie jest wystarczająco mocną reakcją, by stwierdzić, że doszło do napaści. Domniemanej ofierze przedstawiono za to zarzut zniesławienia. Wyrok wzbudził oburzenie w kraju, sprawą obiecał zająć się włoski minister sprawiedliwości i polecił przyjrzeć się jej inspektorom z resortu.
Wydarzenia miały miejsce w 2011 r., kiedy to domniemana ofiara pracowała w szpitalach w Turynie. Jak opowiadała, oskarżony zmuszał ją do czynności seksualnych i groził wyrzuceniem z pracy, jeśli odmówi. Pytana, dlaczego nie reagowała mocniej na domniemane molestowanie, powiedziała sądowi: "czasem mówienie 'nie' wystarcza, ale może nie użyłam siły i przemocy, których tak naprawdę powinnam. Ale to dlatego, że przy ludziach, którzy są za silni, po prostu zastygam w bezruchu".
- Nie można karać osobistej reakcji kobiety przerażonej tym, co się dzieje - powiedziała posłanka opozycji Annagrazia Calabria. Kobieta, jak zwracali uwagę prokuratorzy podczas procesu, była w dzieciństwie ofiarą wielokrotnych aktów przemocy ze strony ojca.
Sędzia uzasadnił uniewinniający wyrok tym, że kobieta "nie zdradzała emocji, które napaść na nią powinna wywoływać". Opisał też jej relację jako "mało prawdopodobną" i stwierdził, że "napaść nie istniała". Oskarżony przyznał zaś, że zdarzenia o charakterze seksualnym między nim a kobietą miały miejsce, ale za obopólną zgodą.
A TERAZ ZOBACZ: Pijany myślał, że wykiwa policję. Grubo się przeliczył