- Żona kierowcy ciężarówki mówiła, że ok. godz. 16 nie mogła się do niego dodzwonić - mówił w TVN24 Ariel Żurawki, właściciel firmy, do której należy ciężarówka, która wjechała w tłum na targu świątecznym w Berlinie.
Jak stwierdził, ciężarówka wracała z Włoch. Kierowca czekał w Berlinie na rozładunek, który miał nastąpić jutro rano. Właściciel zaznaczył, że jest w strasznym szoku i że rozmawiał z kierowcą ok. południa. Podkreślał, że ma do niego zaufanie i nie wierzy, że to on siedział za kierownicą ciężarówki.
- Ja daję za niego rękę, nogę, to nie był mój kierowca, oni mojemu kierowcy coś zrobili - mówił drżącym głosem. - To mój kuzyn. Ja go znam od urodzenia! - podkreślał.
CZYTAJ WIĘCEJ O TYM ZDARZENIU >>>
SĄ PIERWSZE ZDJĘCIA Z MIEJSCA ZDARZENIA >>>