Po śmierci otoczonego kultem króla Tajlandii Bhumibola Adulyadeja ludzie są w szoku i żałobie. Władze kraju wezwały również mieszkańców, by przez 30 dni nie organizowali uroczystości ani imprez. Tysiące ludzi wyrażają swój smutek, ubierając się na czarno i wychodząc na ulice.
Jednak wielu jest zaniepokojonych nie tylko śmiercią króla, ale też tym, kto będzie jego następcą. Tron ma objąć 64-letni książę Maha Vajiralongkorn, który jest znacznie mniej popularny od swojego ojca. I bardzo kontrowersyjny - jak opisuje "New York Times".
Po wiadomości o śmierci króla, ludzie zaczęli przypominać te zdjęcia następcy tronu, wykonane w lipcu tego roku na lotnisku w Niemczech:
Wielkie tatuaże i pokazywanie się w za krótkim podkoszulku wcale nie są najpoważniejszymi z zarzutów. Książę od lat sporą część czasu spędza właśnie w Niemczech, gdzie prowadzi rozrzutny tryb życia.
Podróżuje prywatnym samolotem, zatrzymuje się w najdroższych hotelach i willach, organizuje imprezy. Przed kilkoma laty wyciekło nagranie, na którym widać, jak ówczesna żona księcia, praktycznie naga, udaje, że je z podłogi razem z jego ulubionym pudlem.
Także kolejne małżeństwa, rozwody i nieślubne dzieci księcia wywołują w kraju kontrowersje. Z m.in. tych powodów część mieszkańców uznaje, że książę Vajiralongkorn może nie nadawać się do bycia królem. Szczególnie, że poprzedni władca był powszechnie szanowany, a kraj jest obecnie pełen podziałów.
Tymczasem powracają pojawiające się już lata temu opinie, że dużo lepszym władcą byłaby siostra księcia, 61-letnia księżniczka Maha Chakri Sirindhorn. Jest ona lubiana przez społeczeństwo i doceniana za swoje zaangażowanie w działalność charytatywną. Jednak zgodnie z linią sukcesji to Vajiralongkorn powinien objąć tron i nic nie wskazuje, by miało się tak nie stać.
Maha Vajiralongkorn poprosił w czwartek, by zanim zostanie oficjalnie koronowany, pozwolić mu na żałobę - poinformował premier Prayuth Chan-ocha. Książę "poprosił o czas na przygotowanie, zanim zostanie ogłoszony królem" - oświadczył premier, który jest jednocześnie przywódcą rządzącej od maja 2014 roku junty.
Następca tronu "potwierdził, że jest świadom swojego obowiązku" i będzie sprawował funkcję, "gdy nadejdzie właściwy moment" - mówił Prayuth.