- To był zupełnie inny styl debaty, nawiązujący do tradycji demokracji amerykańskiej i pierwszego stanowego parlamentu, który powstał w 1619 r. na terenie ówczesnej kolonii brytyjskiej - komentuje Piotr Kraśko, prowadzący "Fakty z zagranicy" TVN24 BiS. - To był ten sam styl debatowania, z udziałem ludzi, z kandydatami chodzącymi, przerywającymi sobie, wchodzącymi w słowo, z moderatorami dyskusji, którzy dociskają kandydatów, dopytują. To było fantastyczne i wyglądało niemal tak samo jak 400 lat temu - uważa dziennikarz.
Piotr Kraśko zwraca uwagę, że kandydaci przystępowali do debaty z zupełnie innych pozycji niż poprzednio. - Nie przypominam sobie sytuacji, żeby kandydat w wyborach amerykańskich stawał do debaty będąc tak zmiażdżonym i przemaglowanym jak Donald Trump. I to było widać w debacie - uważa. - Hillary Clinton wiedziała doskonale, że ma ogromną przewagę psychiczną nad przeciwnikiem. Nikt jej nie atakował przez ostatnie dni, cała partia jest po jej stronie, stoją za nią jej doradcy - dodaje.
Trump musiał się zmierzyć z niechęcią nie tylko przeciwników politycznych, ale też ogromnej części swojej partii, jej kierownictwa, a nawet kandydata na wiceprezydenta Mike'a Pence'a, który był oburzony tym, co wszyscy ostatnio usłyszeliśmy z taśm - co może Trump zrobić z kobietami, bo jest celebrytą.
Dziennikarz zwraca uwagę, że kilka godzin przed debatą rodzina Donalda Trumpa, usiłowała wywrzeć wpływ na szefa Komitetu Narodowego Republikanów Reince'a Priebusa, żeby w sposób otwarty poparł Donalda Trumpa. Jak podawały amerykańskie media, Priebus dał do zrozumienia, że poczeka na wynik tej debaty. Zdaniem dziennikarza niewykluczone jest, że Republikanie przestaną wspierać Trumpa i skupią się na finansowaniu kampanii do kongresu.
- Trump mając to wszystko w głowie, staje do debaty. I było to widać. Trzeba jednak przyznać, że dla zagorzałych fanów Trumpa, on jest fighterem. Sam o sobie mówił, że jest najlepszy, kiedy jest przyparty do muru. Kiedy walczy trochę jak samotny szeryf - mówi dziennikarz.
- Clinton była uśmiechnięta, zrelaksowana, spokojna. On wyglądał na wściekłego faceta, co dla wielu jego wyborców nie jest złe, bo wielu Amerykanów jest wściekłych na system. na tę samą gadkę, którą słyszą od kilkudziesięciu lat. Cii, którzy mają tego dosyć, mają swojego faceta w tym wyścigu - mówi Kraśko. - Atakowany przez media, własną partię polityczną, kierownictwo partii politycznej, atakowany przez rywali. Jego wyborcy nie zastanawiają się, czy słusznie atakowany. Oni widzą, że sam stoi przeciwko systemowi, których też ich maltretował. Bo oni też stracili pracę, domy, ich firmy przeniosly się do Meksyku, Chin, Pakistanu. Oni też są wściekli - dodaje dziennikarz.
Zdaniem Piotra Kraśki, kluczowe dla Donalda Trumpa na tym etapie kampanii jest pytanie, czy zdoła przekonać do siebie Republikanów, którzy uważają, że ich partia ma tym razem kandydata nie do zaakceptowania.
- Są gazety w Dallas i Houston, które od czasów drugiej wojny światowej nigdy nie poparły kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich, a robią to teraz. Największa Gazeta w San Diego, istniejąca od 148 lat, jeszcze nigdy w swojej historii nie poparła demokratycznego kandydata, a teraz popiera Hillary Clinton. I to jest rzeczywistość, z którą musi się zmierzyć Donald Trump - uważa dziennikarz.
Piotr Kraśko sądzi, że Trump wypadł w tej debacie lepiej niż w poprzedniej. - Nie dał się prowokować Hillary Clinton, nie dał się wyciągać na tematy osobiste. Nie miałem jednak wrażenia, żeby przedstawił konkretny plan, jak zamierza zmienić system podatkowy, co zrobi w sprawie wojny w Syrii, co z ubezpieczeniami medycznymi. Mówi tylko, że jego pomysły są najwspanialsze, najlepsze, a pomysł przeciwników są katastrofalne i najgorsze w historii. Zresztą liczba przymiotników, jakich używa Trump w debacie jest szokująca jak na ten etap kampanii wyborczej - uważa dziennikarz.
Zdaniem Kraśki najbardziej ryzykownym momentem w debacie były pytania na temat skandalu "sekstaśmami". - Trump nie mógł powiedzieć, że to było skandaliczne, bo mówił o sobie. Tłumaczył, że to była rozmowa w stylu "męskiej szatni po meczu", że to tylko słowa i nigdy nie posunął się do czynów - mówi dziennikarz. - Umówmy się jednak, że te słowa wypowiadał jako człowiek, który ma 59 lat, a nie 19-latek, który dostał się do Ekstraklasy i myśli, że jest królem życia. Czy mógł lepiej zareagować na ten kryzys? Nie wiem - dodaje Kraśko.
Hillary Clinton odrobiła pracę domową - uważa dziennikarz. Donald Trump wielokrotnie wytykał jej, że jest w polityce od 30 lat i gdyby chciała przeprowadzić reformy, o których mówi, to zrobiłaby do tej pory.
- Ona zmierzyła się z tym pytaniem. Przypomniała, co robiła za czasów administracji Billa Clintona. Wtedy odpowiadała za stworzenie pomysłu na system powszechnej opieki zdrowotnej w USA, obejmującej wszystkich. Nie udało się tego do końca zrealizować, ale to za jej sprawą powstało ustawodawstwo, które zapewniło opiekę 8 mln dzieci w USA i ułatwiające adopcję dzieci - zwraca uwagę dziennikarz.
Była spokojna i wyważona. Nie opowiadała żadnych kosmicznych historii, jak Trump. Mówi, że Rosja walczy z ISIS. Nie wiem, czy on w to naprawdę wierzy, czy to tylko na potrzeby debaty. Dobrze wiemy, że tak nie jest. Assad usiłuje utrzymać siebie samego u władzy, a Rosja mu w tym pomaga
Czy ta debata zmieni bieg wydarzeń? Piotr Kraśko uważa, że nie. - Nie przypuszczam, żeby debata zmieniła przekonanie wyborców bardziej niż to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 48 godzin wcześniej. Nawet gubernator New Jersey, Chris Christie, który towarzyszył Trumpowi we wszystkich wyjazdach, niemal pełnił funkcję jego rzecznika, tym razem nie pojechał z nim na debatę. Mike Pence zdystansował się wobec wielu pomysłów Trumpa. Takich wydarzeń w kampanii prezydenckiej nie było wcześniej - uważa Kraśko.
Jego zdaniem, na wynik wyborów większy wpływ będą miały te wydarzenia niż sama debata kandydatów. - W debacie Trump musiał minimalizować straty i to mu się w miarę udało. Swoich wyborców nie stracił. Stracił wiele wyborców w ciągu ostatnich 2 dni przed debatą, chociażby grupę amerykańskich senatorów republikańskich. która zadeklarowała, że nie zagłosuje na niego po tym, co usłyszała nagraniu - powiedział.
Dziennikarz zwraca uwagę, że ważne jest również to, co dzieje się po debacie. - Na pewno Demokraci zrobią reklamę z tego, co odpowiedział Trump na pytanie "Czy korzystał Pan ze zwolnień podatkowych, które wynikały ze straty zadeklarowanej w 1995 r.?". Trump odpowiedział" "Absolutnie tak". Potem tłumaczył, że to samo robili inni, m.in. Warren Buffet. Ale dla wielu ciężko pracujących Amerykanów, którzy zarabiają miliony razy mniej niż Trump i płacą podatki. to będzie wystarczająco szokujące, żeby na niego nie głosować.
Jest duża dysproporcja między tym, co robi Trump, a mówi. I Hillary Clinton udało się zwrócić na to uwagę - twierdzi Piotr Kraśko. - Trump utyskuje na to, że produkcja przenosi się do Chin, a tymczasem - jak się okazuje - kupuje stal chińską do budowy swoich nieruchomości. Jest sprowadzana po zaniżonych cenach, co doprowadza do upadłości fabryk. Krawaty, garnitury w jego hotelach, sygnowane jego nazwiskiem, są szyte w Bangladeszu i Pakistanie, a meble są robione w Turcji. Hillary Clinton po raz pierwszy dobrze to wypunktowała - uważa dziennikarz.
- Ciekawostką jest to, że najczęściej cytowanym medium w czasie tej debaty jest Facebook - zauważa Piotr Kraśko. To pokazuje, jakie medium jest kluczowe dla sposobu myślenia ludzi. Facebook buduje narrację tej kampanii. Kandydaci muszą zmierzyć się z tym, co pisze się na Facebooku. I jeśli zadajemy sobie pytanie, gdzie się wygrywa dzisiaj wybory - ta debata odpowiada, że na Facebooku - konkluduje dziennikarz.