Kandydat Republikanów zaczął grać ostro jeszcze zanim debata się rozpoczęła. Tuż przed nią Trump w transmitował na Facebooku konferencję prasową z trzema kobietami, które oskarżały Billa Clintona o gwałt. Jeszcze w poprzedniej debacie Trump chwalił się tym, ze nie atakował Clinton za skandale seksualne jej męża. Tym razem nie miał już takich skrupułów.
Gdy zaczyna się debata, Clinton i Trump nie podają sobie ręki. Oboje szybko przeszli do ataku. Clinton przypominała skandaliczne komentarze Trumpa o kobietach i oceniła, że pokazują one, jakim człowiekiem jest kandydat Republikanów. Trump przeprasza i przyznaje, że taśmy są "wstydliwe". Wypomina też treści, ujawnione w mailach sztabu Clinton. Nazywa ją "diabłem". Demokratka oskarżyła Trumpa o liczne kłamstwa.
- Dobrze, że ktoś z takim charakterem jak Trump nie odpowiada za prawo w naszym kraju - mówiła Clinton. - Dobrze, bo wtedy ty byłabyś w więzieniu - odparł Trump. Wcześniej zapowiadał powołanie w jej sprawie specjalnego prokuratora, jeśli wygra wybory. Portal vox.co ocenił tę wypowiedź jako zagrażającą demokracji.
Napięcie było też widoczne w mowie ciała kandydatów. Ludzie zwracali uwagę, że Trump "chodził w kółko" i "stał za Hillary niczym stalker". Zobacz zdjęcia z debaty>>>
Z czasem tempo debaty i poziom wzajemnych oskarżeń spadł, aż wreszcie padło ostatnie pytanie. - Czy możecie wymienić jedną rzecz, którą szanujecie u siebie nawzajem - poprosiła osoba z publiczności. Choć to raczej szkole pytanie, dało ono rzadką w tej kampanii okazję, by zejść z tonu.
- Szanuję jego dzieci. Są bardzo zdolne i ambitne. Nie zgadzam się praktycznie z niczym, co Trump robi i mówi, ale szanuję jego dzieci - mówiła Clinton. - Uważam, że jej zdanie o moich dzieciach to komplement. One są naprawdę świetne - odparł Trump.
- Szanuję Clinton za to, że się nie poddaje, jest waleczna. Nie zgadzam się z nią, ale ona walczy twardo, nie poddaje się i to u niej szanuję - dodał. Później ludzie na Twitterze pytali, jak ma się to do jego komentarzy, że brakuje jej "wigoru", być prezydentem.
Po zakończeniu debaty kandydaci uścisnęli sobie dłonie, czego nie zrobili przed jej rozpoczęciem.
Na sali w czasie debaty był Bill Clinton oraz córka Clintonów, Chelsea. Oboje musieli słuchać, jak Trump przytacza oskarżenia kobiet o gwałt i molestowanie seksualne przez byłego prezydenta.
W odpowiedzi na krytykę swoich komentarzy na temat kobiet, Trump stwierdził: "W moim wypadku były to słowa, a w wypadki Billa - czyny. On molestował kobiet. A Hillary zaatakowała niektóre z nich".
- Trzy z nich są dziś na tej sali - powiedział Trump. Trudno ocenić, na ile strategia oskarżeń wobec męża Clinton pomoże Trumpowi wobec jego własnych skandali. Jednak sam były prezydent słuchał ich z nietęgą miną.
- To absolutna lawina fałszu - mówiła Clinton o wypowiedziach Trumpa w trakcie debaty i nie tylko. Czy rzeczywiście? Podobnie jak w poprzednim starciu, wypowiedzi polityków na żywo były sprawdzane przez dziennikarzy.
Portal Politifact przyłapał Trumpa na sześciu częściowo lub całkowicie fałszywych stwierdzeniach. Tyle samo jego wypowiedzi oceniono jako prawdziwe. U Clinton nie znaleziono żadnej całkiem nieprawdziwej wypowiedzi, a cztery określono jako prawdziwe lub połowicznie prawdziwe.
Warto dodać, że wg Politifact w trakcie całej kampanii tylko 30 proc. sprawdzonych wypowiedzi Trumpa było chociaż częściowo prawdziwych. Reszta była w większości lub całkowicie fałszywa. U Clinton 73 proc. stwierdzeń był całkiem lub połowicznie zgodnych z prawdą.
Zarówno w poprzedniej debacie, jak i w całej kampanii Trump pokazywał, że praktycznie nie ma pojęcia o sprawach międzynarodowych (m.in. twierdząc, że sojusznicy powinni "płacić za ochronę" przez USA, wykazując się niewiedzą o zasadach działania NATO, przypisując Clinton czy Obamie całą winę za skomplikowane zjawiska, jak powstanie ISIS czy wojny w Syrii i Libii). Nie inaczej było tym razem.
- Clinton chce wspierać rebeliantów, ale jest z tym jeden problem: ona nawet nie wie, kim ci rebelianci są. Nie lubię Asada, ale Asad zabija ISIS, Rosja zabija ISIS, Iran zabija ISIS - powiedział Trump pytany, co zrobiłby w sprawie wojny w Syrii i katastrofy humanitarnej w Aleppo.
Choć programy wsparcia tzw. umiarkowanych rebeliantów przez USA niejednokrotnie okazywał się porażką, to zarzut, że Clinton "nie wiem, kim oni są", na pewno jest zbyt daleko idący. Niemal zupełnie fałszywe jest zaś twierdzenie, że reżim Asada i sojusznicze Rosja i Iran walczą głównie z Państwem Islamskim. Wojska Asada zabiły wielokrotnie więcej cywilów, niż ISIS, w tym przy użyciu broni chemicznej. Państwo Islamskie w Syrii traci terytorium w dużej mierze na rzecz sił kurdyjskich. Zaś w wyniku rosyjskich nalotów przegrywają rebelianci (wśród których są też islamscy radykałowie - jednak z innych organizacji, niż ISIS).
Ostatecznie Trump nie przedstawił praktycznie żadnego rozwiązania sytuacji w Syrii poza zezwoleniem reżimowi i Rosji na dalsze zabijanie. - Aleppo już przepadło - dodał.
W sprawie działań Rosji w Syrii z Trumpem nie zgadza się nie tylko Clinton, ale też jego kandydat na wiceprezydenta, Mike Pence. W czasie ostatniej debaty z swoim kontrkandydatem, Timem Kaine'em, republikanin zaprezentował zupełnie odmienne niż Trump zdanie.
- Rosyjskie prowokacje w Syrii musza spotkać się z silną odpowiedzią USA. Jeśli Rosja dalej będzie brać udział w barbarzyńskim ataku na cywilów w Aleppo, USA musi być gotowe do uderzenia na cele syryjskiego reżimu - mówił kilka dni temu Pence.
Tę wypowiedź przypomniała moderatorka debaty. Co na to Trump?
- Nie rozmawiałem z nim. I nie zgadzam się z tym poglądem - stwierdził kandydat Republikanów. Najwyraźniej bardziej odpowiada mu polityka Władimira Putina i Baszara al-Asada, niż Pence'a, którego sam wybrał jako współkandydata.
Wielu komentatorów jest zgodnych, że od Clinton w tej debacie nie oczekiwano rewolucji. Ona prowadzi w sondażach, a zaś kampania Trumpa jest w kiepskim stanie po ujawnionych aferach. Wystarczyło więc, że Clinton dalej będzie pokazywać się jako bezpieczniejszy wybór niż Trump.
Udało się jej jednak wyjątkowo sprawnie odpowiedzieć na jeden z powtarzanych przez kandydata Republikanów zarzutów: że od 30 lat zajmuje się polityką i w tym czasie nie udało się jej nic osiągnąć, zatem przez kolejne cztery jako prezydent także nic nie zmieni.
- Donald powtarza: 30 lat to, 30 lat tamto. No to pozwólcie, że powiem wam o tych 30 latach - powiedziała Clinton. I zaczęła wymieniać: pomoc w stworzeniu programu ubezpieczeń zdrowotnych dla dzieci oraz członków Gwardii Narodowej; współpraca z republikańskim burmistrzem Nowego Jorku po 11 września; setki ustaw, nad którymi pracowała jako senator. Opowiadała też o złych prawach, których starała się pozbyć.
- To dlaczego tego nie zrobiłaś? - przerwał jej Trump?
- Bo byłam senatorem, gdy prezydentem był Republikanin. Ja będę prezydentem, który to załatwi - odparła Clinton, co nagrodzono brawami.
Całą debatę (w j. angielskim) można obejrzeć np. tutaj>>>