- Na początku debaty w wypowiedziach Trumpa było o wiele więcej pasji niż w Hillary Clinton - skomentował debatę dla naszego portalu Piotr Kraśko, prowadzą "Faktów z zagranicy" w TVN24 BiŚ i były korespondent TVP w Waszyngtonie. - Sprawiała wrażenie typowego polityka, który jest przewidywalny, o którym wiemy, co powie, zanim zacznie mówić. Trump, nawet jeżeli sprawia wrażenie człowieka, który jest nieprzygotowany, ma mniej doświadczenia, ale wygląda na kogoś, komu bardziej zależy, który bardziej przejmuje się, czy Ameryka wygra czy nie. Clinton to zawodowy polityk, który wykonuje swoją pracę - powiedział dziennikarz.
- Jednak w miarę trwania debaty, po półgodzinie, Trump zaczął tracić grunt pod nogami. Sprawa polityki zagranicznej, przewaga wiedzy i doświadczenia Clinton była przytłaczającą - mówi Kraśko.
- To przerażające, że człowiek, który tak mało wie o świecie, kompletnie nie rozumie mechanizmu działania NATO, nie rozumie polityki zagranicznej, znalazł się na tym etapie kampanii wyborczej w tym wyścigu. Głupoty, które mówił Trump o NATO są kompromitujące nie tylko dla niego, ale także dla partii republikańskiej, która ma takiego kandydata. Dla partii, która miała tak wspaniałych prezydentów jak Ronald Reagan czy George Bush senior. Tu różnica w doświadczeniu, rozumieniu mechanizmów, była przytłaczająca - dodanie.
Jak zauważa słusznie dziennikarz, nie wiadomo jednak, czy te kwestie są istotne dla amerykańskiego wyborcy. - Dla niego może być ważniejsze, że stracił pracę w firmie, która przeniosła produkcję do Meksyku czy Chin, co wielokrotnie powtarzał na początku Donald Trump.
- Pod koniec tej debaty, co najmniej pół godziny przed końcem, ona wyglądała jak ktoś przygotowany do tego, by być prezydentem, a on jak polityk przypadkowo wyrwany z tłumu, żeby porozmawiać z innym politykiem i dziennikarzem. Tak to wyglądało - powiedział nam Piotr Kraśko.
Jego zdaniem Hillary Clinton z pewnością nie "zmiażdżyła" Donalda Trumpa w oczach nieprzekonanego do tej pory wyborcy. Ale wypadła lepiej niż wielu mogło się spodziewać. - Nie było w niej jednak pasji, to nie jest ktoś, kto może porwać ludzi. Jednak mając do wyboru między nieprzygotowanym, niedoświadczonym politykiem, mówiącym momentami głupstwa, a kimś, kto nie jest co prawda porywający, ale jest przygotowany i wie, o czy mówi, to wybór wydaje się oczywisty - twierdzi Kraśko.
- Kluczowe było to, co wydarzyło się w czasie debaty. Lester Holt, moderujący debatę, wykonał świetną pracę, starał się dociskać kandydatów. Część pracy wykonała sama Clinton, punktując Trumpa, np. przypominając mu, że on na początku był za inwazją na Irak, a potem zmienił zdanie. Przypomniała, że liczył na krach na rynku nieruchomości, bo chciał na tym zarobić pieniądze. Wiele razy cytowała to, co mówił - powiedział dziennikarz.
- Dziwiłem się, że Trump nie punktował jej, ale po prostu nie wykonał pracy domowej. Właściwie nie złapał jej na niczym. Poza powtarzaniem w kółko, że "pani jest od 30 lat w polityce". Nie przygotował konkretnych cytatów, spraw, liczb, danych. Ona była pod tym względem dużo lepiej przygotowana - uważa dziennikarz.
- To jest wyjątkowa sytuacja, że nieprzekonanych wyborców na tym etapie kampanii jest rekordowo dużo aż 30 proc. Powód jest jeden - żaden z tych kandydatów nie jest świetny. To są politycy niezbyt lubiani przez Amerykanów. Ich trudno lubić.To nie jest sytuacja, jak sprzed 8 lat, gdy Barack Obama był niemal bogiem dla swoich wyborców - mówi nam Piotr Kraśko. - To bardzo trudny wybór dla Amerykanów, bo każdy z tych kandydatów ma swoje wady. Donald Trump jest dużo bardziej porywającym kandydatem dla swoich wyborców niż Hillary Clinton dla Demokratów, bo ona ma zupełnie inny typ osobowości - dodaje.
Zdaniem dziennikarza, Donald Trump wypadł dużo gorzej niż jego rywalka. - Był taki moment, kiedy pewny siebie Trump mówi: "Ja ostatnio jeździłem, byłem w Pensylwanii, Ohio, a pani wolała zostać w domu". Na co Hillary: "Zdaje się, że Trump mnie krytykuje za to, że przygotowywałam się do debaty. Jestem też przygotowana do bycia prezydentem" - zauważa Kraśko. - Na tych niezdecydowanych mogło to zrobić wrażenie. Jeśli ktoś ma dość polityki jako takiej, establishmentu, zagłosuje na Trumpa. Jeżeli jednak myśli, że prezydent powinien mieć wiedzę, doświadczenie, to nie ma się nad czym zastanawiać - dodał.
- Na pewno wyborcy Donalda Trumpa utwierdzili się w przekonaniu, że będą na niego głosować, a wyborcy Hillary Clinton uważają, że nie ma cienia wątpliwości, kto powinien zostać przyszłym prezydentem USA - konkluduje Piotr Kraśko.