- Tam w zasadzie był cały dorobek mojego życia - powiedział Gideon Hodge po tym, jak cały i zdrowy, z laptopem w rękach, opuścił swój płonący dom. 35-latek z Nowego Orleanu nie miał żadnych wątpliwości - kiedy zobaczył, że jego posiadłość stoi w ogniu, wiedział jedno: musiał uratować komputer.
Czemu to właśnie laptop był dla niego tak ważny? Przepytywany przez strażaków Hodge wyjaśnił, że zapisał w nim końcowe wersje dwóch swoich powieści. - Każdy, kto kiedykolwiek tworzył, wie, że taka strata byłaby nie do odzyskania - tłumaczył mężczyzna , określający siebie jako dramaturga, powieściopisarza i aktora.
KLIKNIJ TUTAJ, ŻEBY ZOBACZYĆ WIĘCEJ ZDJĘĆ
Pożar w Nowym Orleanie Matthew Hinton / AP / AP
Mimo że mężczyzna wyszedł z pożaru bez żadnych obrażeń, strażacy nie pochwalają jego zachowania. Podkreślają, że w takiej sytuacji nie warto ryzykować zdrowia i życia, a najważniejsze jest oddalenie się od miejsca zagrożenia. Zwłaszcza że potężny ogień rozprzestrzenił się na kilka posesji, a czarne, masywne chmury widoczne były z odległości kilkunastu kilometrów.